sobota, 24 lutego 2018

Od Nexarona CD Yae "Ciekawe miejsce do odwiedzenia według Haku"


Czy Nex był w istocie taki cichy jak Yae się wydawało? Ależ skąd... Potrafił być bardzo rozmowny, ale najpierw trzeba mieć z kim rozmawiać, prawda? Królica zaś nie dość, że zachowywała się od samego początku nadzwyczaj przyjaźnie, również sama bardzo paliła się do rozmowny, to nawet nie raczyła się przedstawić, więc po co Nex miał się męczyć? A no właśnie nie ma ku temu powodu. Dodajmy do tego, że nie przyjechał tutaj dla niej i jej wątpliwego towarzystwa, a co za tym idzie, postanowił ją w miarę możliwości traktować jak powietrze. W związku z brakiem komunikacji między tą dwójką nie ustalili również żadnego planu działa, znaków, strategi, czy chociażby sposobu dzielenia się zwierzyną. Obowiązywały więc zasady dżungli, które wilk uznał, że Yae pojmie w lot. Kto pierwszy ten lepszy.
Nawet udało mu się spostrzec jako pierwszy ruch pośród dachów budynku. Zerwawszy się błyskawicznie do biegu i po krótkim skoku szybko znalazł się na dachu sąsiedniego budynku ukryty zarówno przed króliczkiem, jak i demonem. Piasek, który zbierał się wszędzie, zagwarantował mu miękkie i ciche lądowanie. Potem był już tylko jeszcze jeden skok i gwałtowne uderzenie, które poskutkowało tym, iż pazury przeszyły na wylot ciała ofiary na wysokości serca. Siłując się przez moment, aby uwolnić dłoń Nex dostrzegł z góry swą "towarzyszkę".
Jej mina nieomylnie sugerowała, że również dostrzegła tego demona. Na dodatek chciała go zabić i teraz miała żal do niego, że jej na to nie pozwolił. Lecz... To nie był jego problem, prawda? Kto pierwszy ten lepszy i dlatego tylko delikatnym uśmiechem odpowiedział Yae na jej nienawistne spojrzenia. Nic więcej jednak czynić nie zamierzał. On dopiero zaczynał zabawę i zabił dopiero pierwszego demona. Pora więc poszukać kolejnego, a jego nos podpowiadała mu gdzie ich szukać. Znaczy... Nie ich konkretnie, ale miejsce, gdzie można było znaleźć resztki ich żywności. Ludzkie szczątki... Podążając za specyficznym zapachem, skacząc z dachu na dach, w końcu zatrzymał się przed wielkim wejściem, do jak mniemał świątyni. Stęchlizna dochodząca z wnętrza była na tyle znikoma, że ludzie nie wyczuliby nic, ale nosa wilka nie dało się oszukać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz