poniedziałek, 26 lutego 2018

Od Ashera CD Aorine "Przeciwieństwa się przyciągają"


- Jestem złym bóstwem- Słowa Aorine krążyły mi po głowie, nie miały zamiaru wyjść, czy też zniknąć.
Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, co dzieje się wokół mnie. Opadłem powoli na podłogę, co przypłaciłem nie małym bólem w dolnych partiach ciała. Drgnąłem, wydając z siebie cichy jęk. Czemu czułem się tak źle, czemu czułem się jak najgorsza osoba w całym wszechświecie. Skuliłem się, oraz okryłem ramionami swoje ciało najmocniej jak tylko potrafiłem. Dziwna gula w gardle przybierała na rozmiarach, panicznie chciałem się jej pozbyć. Przełykanie, czy szybsze oddychanie nie działało. Siedziałem tak dłuższą chwile, bijąc się ze swoimi emocjami. W pewnym momencie jednak usłyszałem dziwny odgłos, czyjeś kroki. Uniosłem delikatnie głowę, chcąc zobaczyć kogo to niesie. Moje oczy ujrzały Aorine, stał tuż przy mnie z płaszczem w dłoniach, zaraz wylądował on na moich barkach. Poczułem bijące od materiału ciepło, mimowolnie okryłem się nim szczelniej, nie pozwalając mu uciec.
- Proszę Asher- powiedział niepewnie- musisz mi dać sobie pomóc, musisz wstać. Sam Cię nie udźwignę, więc najlepiej by było gdybyś ze mną współpracował- dodał jeszcze ciszej, wyciągając do mnie swoją dłoń.
Wpatrywałem się w niego bezustannie, w głowie miałem nic. Totalne zero. Po jakimś czasie moje ciało zareagowało, skorzystało ono z pomocy. Ledwo podniosłem się do pionu na strasznie chwiejnych nogach, czułem ból.. I jeszcze raz ból, pierwszy krok przed siebie był również moim ostatnim. Zachwiałem się, lecąc w przód jak długi. Widziałem już to spotkanie z ziemią, jednak ono nie nastąpiło. Aorine wykazał się sprytem, szybkością, i zręcznością. Złapał mnie przed upadkiem, po prostu wleciałem w jego ramiona. Nie za bardzo chciałem, by taka sytuacja miała miejsce. Z drugiej strony jednak poczułem ciepło. Było ono jeszcze silniejsze niż to od płaszcza. Momentalnie objąłem boga ramionami, przytulając się mocno. Tak dawno tego nie robiłem, już zapomniałem jak to jest. Zacząłem dygotać, szczękać zębami i wszystkie inne możliwe rzeczy. Mój wybawiciel natomiast przypominał teraz posąg, zastygł w bezruchu w momencie kiedy go przytuliłem. Wiem, sam siebie zadziwiłem. Jednak to uczucie zastąpiła ulga, kiedy oparł dłonie na moich plecach i pogłaskał mnie lekko.
- Proszę Ao- wydukałem z siebie cicho- W-Wracajmy do domu, n-nie chcę już tutaj być..- zacisnąłem mocniej dłonie na jego kimonie.
- Dobrze - uśmiechnął się pociesznie, złapał mnie trochę pewniej, a po upewnieniu się że wszystko gra, zaczął się cofać.
Już miałem się pytać czemu to robi, jednak moim oczom ukazała się rozsypana siatka z zakupami. Miałem ją dostarczyć do świątyni.. Wziąłem głębszy oddech, opierając się mocniej o mojego boga. Zanim się obejrzałem znaleźliśmy się w świątyni, każdy jej kąt dosłownie błyszczał, co było efektem mojej pracy. Czułem się nieswojo. Z pomocą boga usiadłem na kanapie, co było nie lada wyzwaniem.
- Zrobię nam herbaty, co ty na to? - spytał spokojnie, wchodząc do kuchni. Zaraz równie szybko wrócił.
- Mnie odpowiada.. Chętnie się czegoś napije...

Ao ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz