poniedziałek, 26 lutego 2018

Od Kiyuki'ego CD Niyumi "Papierowy żuraw"


Patrzyłem zszokowany na znikający za drzwiami pokoju ogon. Czy powiedziałem coś nie tak? Właściwie to nawet nie skończyłem zdania, gdy ona tak nagle zareagowała. Wcześniej jedynie pytałem się o tak banalne i pospolite rzeczy, więc one na bank nie były przyczyną. Westchnąłem zrezygnowany i spojrzałem na skrzynki z jabłkami. Dostałem je dziś od sąsiadującego właściciela sadu , który z czystej dobroci co jakiś czas dzieli się nimi z innymi.... a w szczególności z Niyumi. Zacząłem się zastanawiać, czy pójść za nią i spróbować z nią porozmawiać, lecz zrezygnowałem z tego uznając, że może to pogorszyć sytuacje. Powinna pobyć trochę sama by pozbierać myśli...najwyżej spróbuje ponownie rano przed kolejnym spotkaniem z Aorine. Ta sprawa nie była taka prosta jak się nam zdawało na początku , dlatego wymagała dłuższych obmyśleń i paru interwencji. Jedna z nich mogła wypaść nawet jutro , więc będę musiał zabrać ze sobą lisiczkę, by nam pomogła.
Przeniosłem jabłka do kuchni, by nie pałętały się pod nogami niepotrzebnie. Papierowy żuraw nadal leżał na blacie przyglądając się swoimi niewidzialnymi oczami wszystkiemu dookoła, a karteczka znajdowała się przy jego skrzydełku. Uśmiechnąłem się lekko po czym przeniosłem wzrok na okno, a dokładniej na krajobraz moczar. Żywe ptaki już powoli szykowały się do snu oraz - co mniej mi się podobało - do odlotu. W prawdzie jestem tu od początku wiosny, więc nie byłem pewien czy w tym świecie też wylatują na zimę. Dowiedziałem się tego dopiero na mieście od sprzedawczyni na targu, której na zamówienie robiłem ozdobny bukiet kwiatów z origami. Przez tą informację zacząłem się również zastanawiać jak duży jest ten wymiar i gdzie tak właściwie się one udają. Czy ogóle istnieje koniec tego świata? Jest on okrągły jak ziemią? Chyba tylko stwórca mógł znać tą odpowiedź.
~~~*~~~
Dookoła mnie ciemność, a między nami znajdowały się jedynie złote kraty. Byłem zamknięty w jakiejś dziwnej klatce unoszącej się w pustej przestrzeni. Gdzie dokładnie? Nie wiedziałem. Nie widziałem niczego prócz prętami i czernią. Niczego nie słyszałem...nawet własnego głosu, gdyż z moich ust wydobywały się jedynie nieme dźwięki. Czemu się tu znalazłem? Byłem świadom, że to jedynie sen, który zazwyczaj mnie nie odwiedza. Noce mijały szybko bez zbędnych wizji, wiec co się tym razem stało? Czemu mi się to śniło? 
Niczego nie wiedziałem. 
Z mroku zaczęła się wyłaniać jakaś postać. Usiadłem na kolanach delikatnie chwytając zimne kraty i przyjrzałem się bliżej. Sylwetka była zdecydowanie większa, co dało mi do zrozumienia, że jestem jak ptak ozdobny w klatce. Czy to nie wydawało się nieco dziwne? Nazywano mnie czasami żurawiem, lecz tych stworzeń się nie trzyma jako ozdoby. Tajemniczą osobą okazała się Niyumi... jak ja mogłem jej nie poznać od razu . Uśmiechnąłem się lekko i wyciągnąłem do niej rękę lecz...nawet na mnie nie spojrzała. Minęła moje więzienie i podeszła do innej osoby, której nawet nie zauważyłem. Było to moje odbicie, lecz coś mi w nim wyraźnie nie pasowały. Byłem świadom tego, że moje oczy są złote, a źrenice drugiego mnie przybrały odcień intensywnej czerwieni. Było to niepokojące... Ta postać pojawiała się już raz w moim pierwszym śnie, lecz wtedy on był przykuty łańcuchami do ściany. Czemu więc teraz ja jestem więziony? 
- Chodź Niyumi - Ten sam głos... ta sama twarz... to zaczynało mnie przerażać. Chowaniec posłusznie i z wyraźnym zadowoleniem poszedł za moim odzwierciedleniem nie dając mi szans na zwrócenie uwagi na moją osobę.
Próbowałem zawołać jej imię, lecz znów nic nie mogłem powiedzieć. Nieme słowa i nic więcej. 

~~~~*~~~
Nagły huk obudził mnie z tego snu. Zerwałem się do siadu i od razu zacząłem szukać wzrokiem źródła tego hałasu. W końcu go znalazłem...i okazał się jedynie małą, białą lisiczką, która siedziała na podłodze z lekkim grymasem bólu, a zarazem... rumieńcem? Tym razem tylko spałem, więc co się stało, że jej policzki zrobiły się różowe? Przekręciłem lekko głowę na bok z uśmiechem.
- Nic ci nie jest? - Zapytałem poprawiając swoją pozycje do siadu tureckiego. Lisiczka odwróciła wzrok i wstała podpierając się drzwi. Znów unikała patrzenia mi w oczy... coś mi się tu mocno nie zgadzała.
- N...nie... - wyszeptała poprawiając bluzkę. - Wołałeś mnie, więc przyszłam.
- Wołałem? - Zdziwiłem się nieco. Musiałem przez przypadek mówić przez cen, co tym razem u mnie wywołało lekkie speszenie. Zamiast wołać jej imię we śnie, mówiłem je w rzeczywistości. To nieco głupie...i wolałbym już więcej nie śnić skoro takie coś się zdarza. - Wybacz... miałem po prostu zły sen. - Potarłem zatoki próbując pozbyć się z głowy widoku mnie z czerwonymi oczami. On nie może się znowu pojawić. Nie przy niej.
Białowłosa nadal stała w progu miętoląc w palcach krawędź bluzki. Czekała na coś? Nieco obawiałem się odezwać, lecz gestem dłoni przywołałem ją do siebie. Niepewnie podeszła dając mi szansę na złapanie jej i usadzenia na moich kolanach. Tym razem rumieniec na jej policzkach był przewidywalny. Próbowała jednak wstać, lecz nie dałem jej obejmując jej drobne ciało w talii.
- Powiesz mi co cię gnębi? - Oparłem się brodą o jej głowę i skupiłem spojrzenie na ścianie. - Poczułem kłucie w karku ... nie wyminiesz się od odpowiedzi. - Dodałem. Podejrzewałem, że wiedziała o co chodzi, a jak nie to wytłumaczę.
-N-no bo... - Położyła swoje uszka po sobie. Wiedziałem co to oznacza, lecz nie było innego wyjścia czy jej się to podobało czy nie. - Bo tamtego ranka, ja za tobą poszłam, bo się martwiłam, chciałam sprawdzić czy nic Ci nie jest i wtedy zobaczyłam cię z tamtą kobietą i poczułam się z tym źle, więc wróciłam do świątyni i potem ty też wróciłeś, ale nie potrafiłam się normalnie zachowywać i potem były te skrzynki i ty mówiłeś i znowu to poczułam i dopiero potem zrozumiałam, że jestem o Ciebie zazdrosna, chociaż nie nawet nie mogę. - Wydusiła to wszystko na jednym wdechy, lecz nie to wprawiło mnie w zdziwienie. Zazdrosna była? Wróć.... poszła za mną i zobaczyła coś co mogło ją wprawić w błąd. Przez chwile siedziałem w ciszy przyswajając do siebie to co właśnie powiedziała. Ostatecznie wybuchnąłem lekkim śmiechem. Nie chodziło tu o jej zazdrość czy sytuacje... bardzie o jej błąd w stosunku do bóstwa nadziei.
Niyumi wydała z siebie niski pomruk i schowała buzie w swoim puszystym ogonku. Wytarłem łezkę z kącika oka.
- Przepraszam cię, ale ... wiesz, że to jest nieco bez sensu? A przynajmniej z mojego punktu widzenia - uświadomiłem ją po czym lekko cmoknąłem ją w ucho. Rumieniec osiągnął nowy poziom, co mnie zadowoliło. - Pójdziesz dziś ze mną na spotkanie z Aorine i sama się przekonasz, że w moim sercu nie ma miejsca na inną kobietę niż ty. - Wraz z tymi słowami odkryłem jej buzie i ledwo wyczuwalnie musnąłem ją w usta.
<Niyuuuu? > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz