sobota, 17 lutego 2018
Od Aorine CD Asher'a "Przeciwieństwa się przyciągają"
Nieco bolały mnie jego słowa....w końcu to przez niego znaleźliśmy się w tej sytuacji. Ja również nie zostawałem bez winy, ale kto by mógł się spodziewać, że odwali takie coś. Wolałem się już nie odzywać ani słowem, by nie denerwować go jeszcze bardziej. Może z czasem się uspokoi, albo zacznie czerpać jakąś przyjemność z tego co będzie musiał robić. Pomoc innym, obserwacja ich szczęścia ze świadomością swojego udziału w tym wszystkim. Jest to przecież dobry uczynek... a dobre uczynki powinny uszczęśliwiać dusze. A przynajmniej nie w każdym wypadku.
Przenieśliśmy się na ziemie niedaleko domu wierzącego. Otaczały nas domki jednorodzinne, lecz u większości z nich światła paliły się jedynie na dole. Naszym celem był jedyny domek, gdzie światło paliło się na piętrze, a zarazem widać było jakieś dziwne stworzenia latające wokół budynku. Przypominały odrobinę tego, który objawił mi się w wizji. Ciemne kolory, dziwne kształty nie wiadomo do czego podobne i mroczna, odstraszająca aura.
Spojrzałem kątem oka na Ashera, lecz ten stał niewzruszony z skrzyżowanymi na piersi rękoma. Nadal milczałem, choć jakieś wytłumaczenie co to jest i czy to mnie nie zaatakuje by się przydało. Ruszyłem wolnym krokiem w stronę domu udając, że nie widzę tych wszystkich stworów wokół mnie. Czułem presje... zaczynałem się lekko bać ich, lecz starałem się nie okazywać tego po sobie. Nawet jeżeli Ash szedł za mną nie liczyłem na jakąkolwiek pomoc. W końcu jest tu nie z własnej woli, czuje się nie wiem czemu upokorzony i skrępowany moimi rozkazami. Prosiłem... jak to nie zadziałało to dopiero rozkazałem. Jego sprawa, że nie chciał po dobroci. Weszliśmy do domu niezauważeni, gdyż rodziców chłopaka nie było w domu, a do tego dochodził fakt, że nikt nas nie widzi póki nie zwrócimy na siebie uwagi tej osoby. Np. jak się odezwiemy wprost do niego, to nas zobaczy i będzie ciężko wytłumaczyć czemu jesteśmy w jego domu i jak się tu dostaliśmy. Powoli weszliśmy na górę i zatrzymaliśmy się przy drzwiach do jego pokoju. Zajrzałem przesz szparę w drzwiach i aż ciarki mnie przeszły. Z pozoru mały potworek teraz był wielkości niedźwiedzia i nie odklejał się od biednego ucznia, który ledwo co trzymał się przytomny.
- Ash..... - Zasłoniłem ręką usta, gdyż mój głos był za bardzo roztrzęsiony. Biedny dzieciak.... Musiał serio być wyczerpany i zdesperowany. Pojedyncza łza spłynęła mi znowu po poliku... i znowu nad tym nie panowałem. Szkoda mi go było... i to bardzo.
- No... Akuma - Asher mruknął bez żadnych uczuć i podparł się po bokach.
- A jaśniej? - Spojrzałem na niego wycierając zbłąkaną kropelkę z moich oczu. - Nie chce ci przypominać, ale nie jestem obeznany w takich sprawach, więc oświeć mnie
- Nie mieszaj mnie w to ... siłą tu mnie ściągnąłeś , więc sobie radź - Odwrócił wzrok na jakiś obraz udając, że jest ciekawszy od tego co tam się dzieje. W sumie gdybym mógł to też bym podziwiał dzieła sztuki, byle nie patrzeć na cierpienie tego biedaka.
- Pomóż mi proszę... jesteś chowańcem broni.... nie musisz nic robić, tylko zmień się jakoś w broń - Nie wiedziałem jak inaczej to wyjaśnić. On pewnie tak samo jak ja nie wiedział jak to ma przebiegać, więc w sumie nie wiem na co liczyłem. - A z resztą... nie wiem po co cię proszę jak i tak masz to gdzieś - W tej chwili wyjąłem z pochwy moją katanę. Ostrze lekko zalśniło przez światło wydobywające się z pokoju, a moje ręce mocniej zacisnęły się na rękojeści. Dobra... spokojnie Ao... zaufaj swoim wrodzonym zdolnością i nie podejmuj pochopnych decyzji. Choć sam pomysł ruszenia do ataku zwykłą bronią jest raczej głupie.
Nie czekając jednak na reakcje Asha wszedłem pewnie do pokoju akurat w momencie, gdy chłopak padł na biurko z wyczerpania. Akuma spojrzała na mnie swoimi.... ośmioma oczami i odczepiła się chwilowo od poszkodowanego.
- No chodź - Stanąłem w pozycji gotowej do ataku. Serce biło mi jak szalone, choć z wierzchu wydawałem się pewnie oazą spokoju, a zarazem pewności. Byle tak dalej.
Stwór nieco się zmienił z kształtu. Teraz przypominał kota z dość przerośniętymi pazurami i kolcami na grzbiecie. Nie chciałem sprawdzać, czy są ostre... choć pewnie bez tego się nie obejdzie.
Szybki atak z mojej strony spotkał się z równie szybką obroną...a raczej atakiem. Udało mi się jednak przejechać ostrzem po ramieniu bestii, lecz rana szybko się zasklepiła przy towarzyszącym syczeniu. Czyli mój miecz na nic się zda. Atak Akumy również był celny, a zarazem potężny. Przepchnął mnie na ścianę, aż straciłem powietrze w płucach. Zakaszlałem trzymając się za bolący bok. Ostry pazur lekko zaciął mnie przez co na mojej szacie zaczęła widnieć czerwona plama, a na skórze dziwna fioletowo-czarna narośl. Nie miałem pojęcia co to, ale nie mogłem dać się rozproszyć taką błahostką... nie po tym, jak chciałem by mi pomógł, a później uznałem, że jednak jest to zbędne.
Sparowałem kolejny atak, lecz w tej samej chwili znów oberwałem przez ogon. Uderzyłem tyłem głowy o krawędź łózko, co skutkowało chwilowym zamroczeniem. Obraz zaczął mi wirować i stawał się coraz bardziej rozmazany. Widziałem jednak jak bestia zbliżą się do mnie mówiąc coś w stylu " Pięknie pachnie" i przy moim nieszczęściu upuściłem katanę przy uderzeniu. Fajnie... ten debil zobaczy mój koniec o ile jeszcze tam stoi.
Zamknąłem oczy z lekkim uśmiechem. Może po tym zrozumie, że jest skończonym idiotą, który myśli tylko o sobie. Czekałem tylko na kolejny atak, który na pewno okaże się śmiertelny, lecz.... on nie nadszedł. Za to usłyszałem warczenie Akumy, która jakby się oddaliła. Nieco zaskoczony otworzyłem ponownie oczy, by jak przez mgłę, która powoli opadała zobaczyć Asha z moją kataną ociekającą z czarnej cieczy. Boże przenajświętszy. Mam się bardziej przejąć tym, że moja broń jest aż tak brudna ,czy może faktem, że tan gbur stanął w mojej obronie.
- Ash? - Potrząsnąłem lekko głową podnosząc się jakoś na nogi. Obraz wracał do normy, choć bez siniaków i guza się nie obejdzie. Chłopak spojrzał na mnie kątem oka, lecz bardziej skupiał się na potworze wijącym się obecnie z bólu. Trafił go w głowę sądząc po strumieniu czarnej krwi lejącej się z brody.
- Jesteś wariatem - Burknął niezadowolony na co ja lekko się uśmiechnąłem
- Raz się z tobą zgodzę. Ale tylko ten jeden raz Asher - Mój pewny siebie ton wrócił na swoje miejsce i ku mojemu zdziwieniu wywołał jakąś reakcje.
Ciało mojego towarzysza zabłysnęło jeszcze bardziej rozświetlając pomieszczenie, a następnie zmieniło się w nic innego jak katanę. Złapałem obie, lecz swoją schowałem do pochwy. Ostrze Ashera było schowane w krwisto czerwonym futerale, a gdy je wyciągnąłem nieco się zdziwiłem. Metal miał dziwny ząbkowany wzór co dawało mu jakiejś ... szlachetności? Nie wiedziałem zbytnio jak to określić.
- Jaki piękny.... - Mruknąłem nieświadomie patrząc na nową broń. No... kolor jedynie nie pasował do mnie, lecz mimo to i tak grzeszyło urodą.
Moje podziwianie nie trwało jednak długo, gdyż Akuma chyba zregenerowała ranę i była gotowa do następnego ataku. Mogłem teraz to w spokoju zakończyć mimo lekkich zawrotów głowy. Ostatnio błyskawiczny atak przeciął stwora , a jednocześnie niszcząc go. Aż dziwne, że to było takie proste, choć przy tej ostrości .... wszystko chyba takie będzie. Mogłem uznać, ze ma to powiązanie z jego ciętym charakterem... lecz przydałoby się nad tym trochę zapanować, gdyż mogę wyrządzić szkód dookoła.
Spojrzałem na chłopaka, który mruknął coś nieprzytomny... spał. Należało mu się to z pewnością, więc opuściłem jego dom w nadziei, że wszystko się tu dobrze potoczy, a on trafi do wybranej szkoły. Nic innego nie mogłem dla niego zrobić.
- Dziękuje Ash - Uśmiechnąłem cię ciepło, gdy ciemnowłosy wrócił do swojej normalnej ludzkiej formy - Za ratunek ... i za ogół. - Skłoniłem lekko głowę, lecz zaraz przeszył mnie dość silny ból w karku, a obraz znów się zamazał. Nie zapanowałem również nad ciałem, które przestało się mnie słuchać i runęło bezwładnie w dół.
<Ash? >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz