-Taishoku, jak jeszcze raz nazwiesz mnie pani, to obiecuję ci, że własnoręcznie ciebie ukatrupię. Mów mi po imieniu. Nie jesteśmy przecież już sobie obcy.-powiedziałam z uśmiechem.-A teraz te całe klątwy. Jak chcesz, nie musisz mi pomagać.-szepnęłam.
-Nie mogę pa… ciebie zostawić z tym samym.-powiedział, biorąc bardzo ostrożnie jedno z cięższych pudeł.
-Pamiętaj tylko, aby uważać dobrze? Nie chcemy uwolnić żadnej niepotrzebnej magii… Postaw to w moim pokoju. Lepiej tego nie palić, bo może jednak coś z tego pozostać i ktoś jeszcze to znajdzie.-wzięłam parę papirusów i splotłam je wstążkami.
Kiedy to zrobiłam, wzięłam kilka rzeczy pod pachę i ruszyłam do pokoju. Parę razy prawie się wywróciłam, a przy okazji ciśnienie mi wzrosło. Naprawdę nie chcę potem sprzątać problemów spowodowanych przez klątwę. Mój chowaniec zawsze na mnie czekał, a potem kolejną turę noszenia odbywał obok mnie. Kiedy skończyliśmy, bardzo szczelnie zamknęliśmy te rzeczy w mojej szafie, sprawdzając przy okazji, czy wszystkie są pozamykane. Po zrobieniu wszystkiego popatrzyłam w okno. Jeszcze mieliśmy tak dużo czasu. Zastanowiłam się.
-Taishoku, co ty na to, aby zapolować na akumy? Ale mam do ciebie prośbę, pilnuj mnie jak najlepiej możesz. Mogę się za bardzo rozkojarzyć… Nie miałam jeszcze z nimi do czynienia… Nie wiem, czego mogę się spodziewać…-powiedziałam drżącym głosem i popatrzyłam na chowańca.
Chciałam już zacząć pomagać ludziom. Jak najszybciej mogłam… Musiałam. Dla ich dobra…
,,-Panie Boże, proszę, aby tym razem Nanashi odwzajemniła moje uczucia. Jestem już naprawdę załamany… Tak ją kocham, ale ona mnie nadal odrzuca… Wiem, że jestem beznadziejny, ale chcę działać…”
Słysząc modlitwę wiernego, pobłogosławiłam go. Musiałam. Potem popatrzyłam na Taishoku. W jego spojrzeniu widziałam jakby… Dużą ilość opiekuńczości i chęci pomocy… Trafiłam na dobrego chowańca…
<Loyd? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz