sobota, 23 grudnia 2017

Od Asami CD Loyda "Amor caecus est"


   Widząc Taishoku, klęczącego i czerwieniącego się, czułam takie uniesienie w sercu. Położyłam dłoń na jego ramieniu, przez co jego spojrzenie, spotkało się z moim. Uśmiechnęłam się do chłopaka i nachyliłam się delikatnie do niego.
 -Skarbeńku, nie musisz powtarzać, bo bardzo dobrze pamiętam to, co mi powiedziałeś. Obietnica, to obietnica. Nie potrzebuję, abyś ją mi powtarzał. Musisz o niej tylko pamiętać i jej dotrzymać…-powiedziałam.
   Chłopak popatrzył na mnie, a ja położyłam dłonie na jego policzkach. Uśmiechnęłam się lekko i delikatnie zbliżyłam do niego swoją twarz. Widziałam te czerwone policzki czarnowłosego i byłam pewna, że i moje lekko się zarumieniły.
 -Tak więc, od teraz będziesz moim chowańcem…-szepnęłam.
   Teraz już stykałam swój nos z jego nosem i jak najdelikatniej potrafiłam, musnęłam jego usta. Potem się odsunęłam swoją twarz. Uśmiechnęłam się delikatnie, splatając swoje dłonie przed sobą. Wcześniej, założyłam kosmyk włosów za ucho. Mój chowaniec po chwili skinął głową, nadal nie wstając z kolana.
 -Obiecuję, że będę dbał o ciebie i o twoje bezpieczeństwo.-powiedział i się podniósł.
   Kiwnęłam głową, a potem sama się podniosłam na nogi. Poklepałam czarnowłosego po głowie.
 -To jak? Idziemy się przejść?-zapytałam, uroczo się uśmiechając.
 -Oczywiście pani.-rzekł, na co się zaśmiałam.
 -Hej, Taishoku, możesz do mnie mówić po imieniu lub Ai.
 -D-Dobrze.-rzekł i podał mi dłoń.
 -Obejdzie się bez takich formalności, skarbeńku.-położyła na jego dłoni swoją dłoń.-Tym razem odpuszczę.

---
   
   Po dłuższym spacerze, wróciliśmy pod wieczór do świątyni. Nie spodziewałam się, że towarzystwo mojego chowańca będzie aż tak przyjemne. Odłożyłam parę rzeczy w świątyni, które kupiłam tak przy okazji. Przeciągnęłam się i uśmiechnęłam.
 -Jutro czeka nas trochę pracy w świątyni. Niektóre pokoje są niewysprzątane. Trzeba coś z tym zrobić.-powiedziałam.
 -Oczywiście, panienko.-rzekł.
   Popatrzyłam na chowańca z wyrzutem i złapałam go za ucho. Bardzo delikatnie pociągnęłam, ale naprawdę nie mocno.
 -Nie per panienko, kochanieńki. Asami lub Ai.-powiedziałam, a potem puściłam jego ucho z uśmiechem.
   Zabrałam rękę, a potem ziewnęłam. Dobrze, że zjedliśmy podczas spaceru i nie trzeba będzie jeszcze bałaganić w kuchni. Spojrzałam na czarnowłosego, który ruszył ku wejściu do mojego pokoju. Otworzył mi drzwi. Zrozumiałam przekaz. Zachichotałam i podeszłam tam. Zanim jednak przekroczyłam próg, uśmiechnęłam się do Taishoku.
 -Dobranoc kochanieńki. Śpij dobrze i gdyby się coś działo, nie przejmuj się i mnie obudź.-rzekłam, a potem sama zamknęłam wejście do pokoju.

---

   Obudziłam się bardzo wcześnie, nim jeszcze słońce zdążyło wychylić kawałek siebie zza horyzontu. Ubrałam wygodne kimono, a włosy pozostawiłam rozpuszczone. Cichutko opuściłam swój pokój i na paluszkach przedostałam się do wyjścia. Potem pobiegłam na kwiatową łąkę, aby stamtąd podziwiać wschód słońca. Usiadłam wygodnie w roślinach, a parę z nich zerwałam i zaczęłam robić wianek. Czułam, jak powoli moją twarz oblewają ciepłe promienie słoneczne… Jak przyjemnie…



<Taishoku?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz