- Asami – poprawiła go bogini, odkładając skończony materac.
- W sąsiednim pokoju jest coś, co wymaga twojej uwagi – dokończył Loyd. Był trochę blady na twarzy, jakby znalazł coś niepokojącego. Bogini wstała i podeszła do niego.
- I tak już praktycznie tutaj skończyłam – powiedziała wesoło. – Prowadź.
Taishoku minął kilka sąsiednich pomieszczeń i wybrał jedno z bardziej oddalonych. Miał je zostawić na koniec, bo było nieźle zagracone, jednak w pewnym momencie szukał po pokojach wazonika, który urozmaiciłby wygląd właśnie przez niego sprzątanego pomieszczenia i natknął się właśnie na to.
Asami rozejrzała się dookoła, maszcząc śliczny nosek. W pomieszczeniu było ciemno, a zalegający w kątach mrok i kurz pachniały nieprzyjemnie, jakby były siedliskiem akumy. Mężczyzna podszedł do niewielkiego stołeczka, umiejscowionego z boku, na którym w kurzu odbite były palce Chowańca. Bogini podeszła ku niemu i pochyliła się nad pudełeczkiem, zauważywszy znak na wieku.
- „Potężne” – przeczytała. – Co to jest? Czary?
Loyd pokiwał głową.
- Obawiam się, że należały do poprzedniego właściciela świątyni – powiedział. – Pozwoliłem sobie sprawdzić, co zawierają. – Przełknął ślinę.
- Uroki miłosne? – Asami ze śmiechem wyciągnęła dłoń po pudełko. – Trzeba będzie je dobrze zabezpie…
Jednak chowaniec delikatnie przytrzymał jej dłoń.
- To nie uroki miłosne – powiedział cicho. – To miłosne klątwy.
Szybko puścił dłoń swojej pani, odwracając wzrok i myśląc o swojej żonie. Myślał, że gdyby wtedy miał do dyspozycji taką klątwę, to pewnie by jej użył.
- Jest tu więcej podobnych rzeczy? – spytała poważnie Asami, a mężczyzna pokiwał głową.
- Prawdopodobnie całe to pomieszczenie pełne jest różnego rodzaju „magii miłości”. Jednak obawiam się, ze wolałbym, by cały jej potencjał nigdy nie został użyty. – Spojrzał na boginię. – As… Pani. Powinniśmy to wszystko spalić…
(Asami?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz