środa, 27 grudnia 2017

Od Hanako Do Azazela "Tęczowy motyl"

   Ze wszystkich wierzących najczęściej słyszałam w swojej głowie głos Naokiego.

"Boże, proszę użycz mi swego talentu, wypełnij moją głowę pomysłami..."


   Nim się spostrzegłam zdecydowałam się dowiedzieć czegoś jeszcze na jego temat i śmiało mogłam uznać, że mogę napisać mu krótką biografię. Był biednym człowiekiem, by wyżywić swoją siedmioosobową rodzinę dorabiał, gdzie tylko mógł, a głównie polegał na swoich obrazach. Ilekroć go odwiedzałam tworzył kolejne dzieła, by następnego dnia sprzedać je za kilka groszy na ulicy. I za każdym razem żałowałam, że nie mogę mu pomóc w żaden inny sposób. Jego obrazy były piękne, choć wykonane z najtańszych materiałów wyglądały na wyjęte spod ręki profesjonalisty. A ich autor cierpiał, choć nie powinien.

   Zazwyczaj starałam się nakierowywać ludzi na ich źródła natchnienia. Wskazywać to, co będzie ich muzą, inspiracją do tego, co tworzą. W jego przypadku po prostu dzieliłam się z nim moimi pomysłami. Czułam, że to najlepsze, co na razie mogę zrobić, choć moim obecnym największym marzeniem było, by świat zwrócił uwagę na jego talent. Może ja mogłabym pokazać go światu? Nie mogłam. Nie chciałam zbyt długo przebywać na ziemi. Zwłaszcza, iż ostatnio akumy zaczęły wyczuwać moją częstą obecność koło niego. Moje odwiedziny u niego musiały trwać krótko, nie chciałam spotkać tych potworów.
   Jęknęłam cicho i spojrzałam ze smutkiem na małego różnokolorowego motylka, który widniał na kartce przede mną. Wzbijał się do lotu z niewidzialnego kwiatka, przynajmniej ja tak to widziałam. Od paru dni nie słyszałam Naokiego. Jego modlitwy ucichły. I nie wiedziałam, czy to dlatego, że w końcu mu się powiodło, czy dlatego, że nie miał czasu malować. Bałam się, że coś mu się stało. Jemu albo jego rodzinie, którą również zdążyłam polubić. I za bardzo bałam się, by pójść to sprawdzić.
Spojrzałam na stojące po mojej prawej do połowy zamalowane płótno i widoczne na nim zarysy malującego człowieka. To miało być największe dzieło z tych najnowszych, starałam się jak najdokładniej dopracować każdy szczegół, choć na ten moment było ich jeszcze niewiele. Dziś o poranku skończyła mi się jedna z farb i tylko dlatego musiałam przerwać pracę nad tym obrazem. Przyglądałam się przez chwilę płótnu, potem znowu zerknęłam na motyla. Czułam, że te dwie prace mogą mieć ze sobą więcej wspólnego. Nie wiedziałam jeszcze tylko co.
   Wstałam szybko od pobrudzonego stolika, na którym leżało wiele porozrzucanych ołówków oraz kredek. Jego drewno nosiło na sobie ślady po wielu rozlanych farbach. Zasłoniłam płótno, na którym widniał zaczęty obraz i wyszłam na zewnątrz.
   Rozejrzałam się uważnie, nie szczędząc czasu ruszyłam do miasta, by odnaleźć sklep plastyczny, w którym zawsze kupowałam farby.

<Azazel? Przepraszam, że końcówka już na początku taka mehh>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz