środa, 27 grudnia 2017

Od Niyumi CD Loyda "Zgubiony owoc"


   Zastrzygłam uszami, przyglądając się uważnie swojemu towarzyszowi. Nie wyglądał na zadowolonego z tego faktu, podobnie jak z faktu, iż ja jestem już czyimś chowańcem. Musiałam przyznać przed samą sobą, że mnie to zaintrygowało, ale na razie postanowiłam pozostawić ten temat w spokoju. Sama dobrze wiedziałam, że poruszone gniazdo os w nieodpowiednim momencie jest bardzo złym pomysłem.
 - Więc czyim chowańcem jesteś? - Posłałam Taishoku łagodny uśmiech, kiedy ten na mnie spojrzał. Nim odpowiedział minęła przedłużająca się chwila ciszy, tak jakby mężczyzna musiał najpierw przemyśleć swoją odpowiedź, nim się nią ze mną podzieli.
 - Bogini miłości. - Zastrzygłam ponownie uszami, spoglądając tym razem przed siebie. Znowu poważny głos, który tak bardzo mi nie pasował i gdybym tylko mogła, stanęłabym w miejscu i tupnęła nogą. Cóż... Teoretycznie mogłam to zrobić, ale nie miałam już pięciu lat, chociaż Yuki momentami twierdził wręcz odwrotnie.
 - Więc problemy miłosne to u ciebie codzienność, nieprawdaż? - Spytałam, mrużąc oczy, po dłuższym zastanowieniu. Nie chciałam otwarcie poruszać tematu, ale przecież nikt nie bronił mi wybadać terenu, prawda? Tym pytaniem zasłużyłam sobie na badawcze spojrzenie złotych oczu, które zerknęły na mnie z góry.
 - Co kto woli.
   I tyle. Nic poza tymi trzema słowami, wypowiedzianymi dokładnie takim samym głosem jak poprzednie zdania. Westchnęłam cicho, rezygnując z dalszych prób dowiedzenia się czegokolwiek na ten temat i po prostu zapytałam Taishoku o jego przemianę. To było coś co od zawsze mnie intrygowało, tym bardziej iż ja nie posiadałam takiej zdolności. Tylko uszy i ogon, ot rekompensata za brak umiejętności zmiany formy.
   Czarnowłosy opowiadał mi o tym do momentu, w którym nie podskoczyłam z radości na widok Kiyuki'ego, który jak zwykle siedział na tarasie i składał papierowe żurawie. Złapałam swojego rozmówcę za rękę i pociągnęłam w głąb ogrodu, w stronę białowłosego, który słysząc mój głos, podniósł na nas swoje spojrzenie. Bóg Sprawiedliwości nie byłby sobą, gdyby nie obdarował naszej dwójki typowym dla siebie łagodnym uśmiechem i nie zaprosił do wspólnego siedzenia.
   Przedstawiłam sobie mężczyzn, po czym zniknęłam we wnętrzu budynku, wracając chwilę potem z płaszczem Yuki'ego, który natychmiast zarzuciłam mu na ramiona.
 - Znowu się przeziębisz przez takie siedzenie. - Pokręciłam głową, patrząc na białowłosego niezadowolona. - Nie powinieneś zresztą już iść spać?
 - Jest wcześnie, Yumi. - Oczywiście, zawsze miał jakąś wymówkę. Wywróciłam oczami ze śmiechem i ruszyłam do kuchni, by zaparzyć herbaty, uprzednio przepraszając mężczyzn, że muszę ich opuścić. Dopiero kiedy woda się zagotowała, uświadomiłam sobie, że nie zapytałam Taishoku jaki napój chce wypić, dlatego przygotowałam dwa dzbanuszki, jeden z zieloną a drugi czarną herbatą.
   Kiedy ponownie pojawiłam się na tarasie, zastałam tam tylko kitsune, który w prostej pozie przyglądał się nocnemu niebu. A może patrzył na kwitnące drzewa? Zapytany gdzie podział się mój bóg, odparł, że ten stwierdził, że późna już pora i udał się na spoczynek. W odpowiedzi pokręciłam jedynie głową, stawiając kubeczki i dwa dzbanki na stoliku. Usiadłam po przeciwnej stronie drewnianego kwadratu, uśmiechając się przyjaźnie do złotookiego.
 - Nie wydajesz się być specjalnie zadowolony z faktu, że jesteś czyimś chowańcem... - Stwierdziłam łagodnym głosem, podpadającym może trochę pod ten smutno-zamyślony, poruszając przy tym lekko uszami. Momentalnie jednak zmieniłam ton pytając: - Zielona czy czarna?

<Loyd? Jaką lubisz herbatkę? =^-^=>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz