poniedziałek, 25 grudnia 2017

Od Shinaru CD Xayah "Burza piór"


   Uśmiechnąłem się zadziornie słysząc to. Ona chyba mnie nie doceniała, mogę zrobić wszystko, by sprawić komuś przyjemność, a zarazem zadowolić własną potrzebę miziania czegoś milusiego.
   Xayah była dość specyficzna pod względem wyglądu- Niby była w połowie ptakiem , a w drugiej człowiekiem, lecz te uszka.... nie wiedziałem do czego je porównać. Agh... serio. Czemu nie mogłem stać się zwierzęcym chowańcem? Zagłaskałbym się chyba na śmierć... jeżeli to możliwe.
 - To wyzwanie? - Złapałem delikatnie jedno piórko w palce. Było twarde , a krawędzie zapewne ostre jak brzytwa. Mieniły się wyjątkowo pięknym różowo-fioletowym blaskiem, co na dodatek podkreślało urok wojowniczej kobiety.
   Zaśmiałem się cicho widząc uważny wzrok mojej rozmówczyni. Nie chciałem jej bardziej denerwować...widać, że miała ciężki dzień, a ja mogę się stać za niedługo jej workiem do odstresowania. Pstryknąłem jej czoło szybko odskakując w bok widząc jak ptaszek bierze zamach by rzucić we mnie ostrzami. Trzy pióra wbiły się w ścianę omal nie trafiając mnie w bok. Była szybka, ale jej ruchy mogłem łatwo przewidzieć.
 -No no... zabić tym można - cmoknąłem parę razy patrząc na biedną ścianę. W końcu ona niczym nie zawiniła, a oberwała.
 - I do tego one służą .... - prychnęła przyzywając swoje pióra i zaczęła odchodzić. Nie podążałem już za nią... musiała ochłonąć.
   Przez to spotkanie kompletnie zapomniałem o zleconym mi zadaniu. Stuknąłem się lekko w czoło otwartą dłonią i jak najszybciej wróciłem na główną alejkę by poszukać odpowiedniego sklepu sklepu. Poszukiwania nie trwały długo, a sklep był dość charakterystyczny z wyglądu. Mały lokal wokół którego ustawione były roślinki. W środku zaś można było wyczuć zapach przeróżnych suszonych ziół, od których aż kręciło się w głowie. Kupiłem to, co miałem i zacząłem powoli wracać.

~~~*~~~

   Wchodząc do króliczej gospody od razu zostałem zaatakowany przez stado małych kulek. Boże przenajświętszy... ty mi oferowałeś pójść do raju, a prawdziwy raj mam właśnie tu. Stado mięciusich różnobarwnych youkai, które same się do mnie kleją. No po prostu czysty raj jak ze snów. 
Zaniosłem zakupy do kuchni miejąc 4 króliczki przyczepione do moich nóg. Musiało to być komiczne przez to w jaki sposób musiałem chodzić. Shiro - gdyż tak brzmiało imię gospodyni- podziękowała mi, a w zamian powiedziała jedną interesującą rzecz. Jako chowaniec mogłem zejść na ziemię..tak... na tą ziemie na której umarłem. Uśmiechnąłem się smutno. Byłoby śmiesznie, gdybym znalazł własny grób, a przy nim moich bliskich. Miałbym poczucie winy, że ich zostawiłem, nawet jeżeli to nie była moja wina. 
   Kobieta poklepała mnie po udzie w geście pocieszenia- czemu akurat tu, a nie w ramię? Ha... nie sięgała. - Nie przejmuj się. Nie musisz tam chodzić, póki nie znajdziesz swojego bóstwa - Odpowiedziała dając mi do ręki świeżo obraną marchewkę. -Byłoby to zbyt niebezpieczne. Są tam stwory, które chciałyby na nas się pożywić. 
 - Stwory? - Moje oczy od razu się ożywiły. Nowe stworzenia oznaczały więcej ciekawostek. 
 -Tak. Splugawione istoty, które nie mają miejsca w tej krainie. 
   Ugryzłem marchewkę myśląc nad tym wszystkim. Moja ciekawość się włączyła nie myśląc o ewentualnych konsekwencjach. Musiałem się tam udać. 
   Resztę dnia spędziłem na bawieniu się z dzieciakami. Ich małe rozmiary były idealne do zabawy w chowanego, a nawet w berka. Były zwinniejsze ode mnie, lecz nadal przewyższałem ich szybkością, czy wytrzymałością. Pod sam wieczór padły jak kłody szybko zasypiając, a ja wyszedłem na spacer. Moim celem oczywiście był świat ludzi. 

<Xayah? Shin Hero przybędzie w odpowiednim momencie> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz