sobota, 30 grudnia 2017

Od Loyda CD Asami „Amor caecus est”


Mężczyzna poczuł, jak słowa dziewczyny wypełniają jego serce ciepłem. Poczuł, jak jego ciało się rozluźnia. Poczuł, jak mimo woli usta wykrzywiają mu się w uśmiechu i naprawdę poczuł się swobodniej. Uderzył lekko pięścią dziewczynę w ramię i roześmiał się.
- Daj już spokój z tym poważnym tonem. Dobra, dobra, niech już ci będzie, jak chcesz – powiedział, po czym nieco spoważniał. – A swoją drogą naprawdę powinniśmy już stąd iść, bo nie przystoi mi, jako mężczyźnie pozwalać kobiecie na oglądanie tej masakry.
Nie czekają, aż Asami zaprotestuje, położył jej dłoń na ramieniu, obrócił w miejscu i nie przestając się opierać o jej ramię, poprowadził przez park jak najdalej miejsca nieszczęśliwych wypadków.
Dziewczyna była trochę skonfundowana nagłą zmianą zachowania Chowańca i przez pierwsze kilka minut nie mówiła nic. Otarła tylko łzy z oczy i co jakiś czas rzucała szybkie spojrzenie Taishoku, który prowadził ją niczym lalkę. Nawet nie zauważyła, kiedy byli z powrotem w Kami no Jigen. Głos jej wrócił tak naprawdę dopiero, gdy Loyd na chwilę ją puścił, schylając się po co.
- Tak… po prostu? – wykrztusiła wreszcie.
- Hm? – Mężczyzna wyprostował się, a w jego dłoni był zagubiony pistolet. – Co: „tak po prostu”?
Odłożył broń do kabury i uśmiechnął się do towarzyszącej mu dziewczyny.
- Tak po prostu… sama nie wiem – No tak, sytuacja naprawdę mocno musiała przygnieść dziewczynę. Nic dziwnego, bo tyle się wydarzyło.
- Skoro nie wiesz, w takim razie wróćmy do świątyni – zaproponował mężczyzna. – Zrobię nam obu herbaty i jeśli niczego nie przypalę zrelaksujemy się w ogrodzie. To był dla ciebie ciężki dzień, nie sądzisz?

(Asami?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz