czwartek, 28 grudnia 2017

Od Haku CD Ryu "Szósty Zmysł"


Rozgadany chłopak. Bardzo. Nawet ZA bardzo.
Starając się zignorować nieco jego zachowanie, ruszyłem za nim do salonu – bynajmniej ja go tam nazywam – i usiadłem na wolnym fotelu. Salon był pustą salą wyłożoną dywanami na ziemi, z trzema fotelami i wielką szafką z książkami. Po co mi więcej? Jestem Bogiem, nie człowiekiem.
Trzymając w dłoni kubek z zaparzoną melisą, miętą i pokrzywą – cudny aromat, gdy dodasz jeszcze trochę soku z malin... za nic tego nie oddam – słuchałem jego ciągłej gadaniny. Zastanowiłem się, jakim cudem on bierze tyle śliny. I jakim cudem jadaczka mu się nie zamyka? Jednakże wypada odpowiedzieć na jego pytanie. A raczej liczne pytania, które zadał w ciągu paru sekund. Dziwne, że go rozumiem.
- Jestem Patronem Wędrownych – odpowiedziałem na pierwsze pytanie. Zawsze używałem słowa „Patron”, ponieważ „Bóg” brzmiał nie tylko nieco oklepanie, ale także temu, że to słowo powinno się używać do określenia tego najważniejszego. Nie żyje tak długo jak inni, można by rzecz, że dopiero zaczynam, dlatego nigdy nie nazwę siebie „Bogiem”. - I to nie jest zmęczenie. Tylko uczulenie – poprawiłem go spokojnym tonem popijając napar. Zauważyłem, że chłopak poruszył szybko uszami, jakby się czymś zirytował. Jednak na jego twarzy został szeroki uśmiech, a w oczach iskierki radości ukazujące, że ten młodzian ma w sobie wiele energii.
- A jakie uczulenie? Skąd? Bogowie mogą mieć na coś uczulenie? Pierwsze słyszę. Sądziłem, że są oni idealni. W sumie tak samo jak chowańcy, ale... rozumiesz. Jesteś pewien, ze to nie od zmęczenia? Może dręczą się koszmary? Albo nieświadomie lunatykujesz? - jego głos rozlegał się po całej sali i dochodził za pewne aż do świątyni. Gdy skończył, jednym łykiem pochłonął prawie połowę tego, co miał w kartonie. Ja sam nie przepadam za bardzo za mlekiem; tłuste z nieco dziwną konsystencją. No i jest białe, przez co dziwnie wygląda. A jak jeszcze na górze pojawi się ten ohydny kożuch, który wygląda jak zmarszczki na oklapłych polikach starej kobiety... ohyda.
- Dobrze sypiam, możesz być o to pewny – tylko tyle powiedziałem i ponownie zanurzyłem usta w gorącej cieczy.
- To na co masz uczulenie? Na pyłki? Na kurz? Ale świątynia jest czyściutka... to może na motyle? Pełno ich tutaj – z każdym łykiem moje zdenerwowanie znikało, a jego paplanina stała się w pewien sposób przyjemna. Cóż, nie potrafiłem myśleć pozytywnie za pewne przez to, że na samym początku znajomości krzyczał mi do ucha i zachowywał się gorzej, niż dzieciak. Teraz zachowuje się jak ktoś bardzo, ale to bardzo rozgadany. Jeszcze nigdy nie natrafiłem na taką osobę. Jemu usta wcale się nie zamykają. Nawet, gdy nie mówi i słucha kogoś, wygląda, jakby rozmawiał ze sobą w myślach.
- Nie wiem. Po prostu to mam – zauważyłem, jak Ryu przewraca oczami, ale nim zdążył coś powiedzieć, zadałem mu pytanie. - Jesteś chowańcem. Jaką masz moc? - zapytałem ciekawy. Skoro on może zadawać mi dwadzieścia pytań na minutę, to ja mu mogę zadać jedno na dzień. Tyle starczy. Chyba, że okoliczności zmuszą do większej liczby.
Znowu się rozgadał. Przez jakieś dokładnie trzy minuty opowiadał mi o swojej władzy nad wiatrem, a ja go uważnie słuchałem, bo co innego miałem robić? Popijając swoją herbatkę, obserwowałem, jak nagle moje książki unoszą się w powietrzu. To bardziej wyglądało na telekinezę, ale uwierzyłem w wiatr, kiedy poczułem zimno. Chłodne muśnięcia wiatru we włosach i na twarz, nie licząc ksiąg, które z czasem zaczęły wirować. Nim go ostrzegłem, że jeśli im coś zrobi, ukatrupię go, wszystko odstawił na swoje miejsce. Ja jednak wstałem, odstawiłem kubek z ciepłym napojem na malutki szklany stoliczek i podszedłem do mojej szafy. Wyciągnąłem parę ksiąg.
- Co robisz? - chłopak zajrzał mi przez ramię, zapewne rozczytując tytuły książek. Zacząłem je ponownie wsadzać, ale w inne miejsca. Dopiero gdy każda książka była na swoim miejscu, wróciłem na fotel.
- Pomieszałeś je – stwierdziłem obserwując jak każda okładka była idealnie wsunięta w szafkę. - Nie ruszaj ich więcej – bardziej zabrzmiało to jak rozkaz, niż prośba.

<Ryu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz