czwartek, 28 grudnia 2017
Od Shiarou CD Soushiego "Odbicie w krzywym zwierciadle"
To był zdecydowanie jeden z tych dni, kiedy miałam wszystkiego dość, powyżej końców własnych uszu i jedyne na co miałam ochotę to rzucić tym wszystkim i zaszyć się w jakiejś dziurze. Najlepiej z butelką mocnego alkoholu. Oczywiście nie mogłam tak zrobić, bo zaszycie się w samotności w wymiarze, gdzie co chwila pojawia się ktoś nowy, graniczy niemal z cudem.
Dlatego ostatecznie, jak zwykle zresztą, wylądowałam w jednym z barów, gdzie w niedługim czasie wprowadziłam się w stan upojenia alkoholowego. Tyle razy już to robiłam i nadal mój organizm nie przywykł do tak dużej ilości alkoholu. Z drugiej strony, nie upijałam się jakoś bardzo, tylko tyle, by zapomnieć, że otacza mnie kłamstwo. Zrodzone ze mnie samej, nawiasem mówiąc.
Pokręciłam tylko głową, odganiając od siebie niewesołe myśli i zeskoczyłam z siedzenia, po czym odwróciłam się do niego, chcąc je przysunąć do baru. Cofając się wpadłam na kogoś, a zmącony alkoholem błędnik nie zadziałał jak powinien, dlatego poleciałam na podłogę. Poprawka: poleciałabym, gdyby ktoś nie złapał mnie w pasie i nie przyciągnął do siebie.
Popatrzyłam na mojego wybawcę zła, że w ogóle ośmielił się mnie dotykać. Musiała minąć krótka chwila, by dwa rozmyte obrazy nałożyły się na siebie i bym zrozumiała, że mam przed sobą oto białowłosego mężczyznę w garniturze, który w drugiej ręce wysoko nad głową, trzymał filiżankę z herbatą. A może po herbacie?
- Wszystko w porządku, panienko? - Spytał, stawiając mnie do pionu. Zawarczałam na niego, przygładzając materiał czarnej koszuli.
- Oczywiście, że tak. Byłoby i bez twojej pomocy. - Odwróciłam się na pięcie, opuszczając lokal nieco chwiejnym krokiem, gdyż wszystko na około mnie się kręciło, a podłoga co rusz zbliżała się i oddalała. Dziwne uczucie, ale w gruncie rzeczy czułam się wtedy dużo lżej.
Bar opuściłam szybko i wyszłam na główną ulicę, która była zaskakująco pusta jak na tą porę. Nieszczególnie się tym przejęłam i już miałam ruszyć przed siebie, kiedy to moich uszu dobiegł znajomy śmiech i drwiący komentarz, który przyprawił mnie wręcz o odruch wymiotny.
- No patrzcie państwo, kogo my tu mamy... Nasz znajomy pieseczek znowu się spił. Nieładnie, nieładnie, zły Azorek.
- Sam jesteś zapchlonym szczurem, sierściuchu. - Wywarczałam przez zaciśnięte zęby, ostatkami zdrowego rozsądku hamując się, by nie przyłożyć czarnowłosemu Nekomacie. Odetchnęłam głęboko i postąpiłam krok przed siebie, ale tylko jeden, gdyż zaraz potem na moje ramię spadła ręka, która zatrzymała mnie w miejscu.
- Shiarou, bądź tak miła i powtórz. Jak mnie nazwałaś? - Baru był wyraźnie zły, co tylko podsyciło mój zachmielony umysł. Uśmiechnęłam się pod nosem, zaciskając prawą dłoń w pięść. Obróciłam się gwałtownie, uderzając chłopaka prosto w nos. Jaki zdrowy rozsądek?
- Dla takich jak ty, jestem Tsume. I nie warz się mnie dotykać. - Mruknęłam, odwracając się w stronę, w którą zmierzałam, nim mnie zatrzymano. Jednak gdy tylko tam spojrzałam moim oczom ukazała się lufa wylotowa jakiegoś pistoletu. - Co do...
<Soushi? Nie wiem gdzie skończyć XD wybacz>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz