piątek, 29 grudnia 2017

Od Kushiny CD Soushiego "Gasnący Płomień"


Jak zwykle musiałam zasnąć, ostatnio zdarzało mi się to za często, chociaż dużo snu było zdrowe dla organizmu, przynajmniej tak mówią ludzie. Bogowie mogą w sumie chorować? Dobre pytanie. Obudziłam się na polanie, byłam przykryta dobrze znaną mi marynarką. Ten zapach, mój chowaniec postanowił do mnie dołączyć. Miło z jego strony, kiedy tylko uniosłam głowę wyżej ujrzałam go. Leżał obok mnie na plecach, wpatrywał się w niebo jakby to było coś najpiękniejszego na świecie. Wyglądał na dosyć zamyślonego, a że ja lubię czasem zwrócić na siebie uwagę to wyciągnęłam dłoń przed siebie. Już prawie, go miałam. Niestety odwrócił głowę w moim kierunku, nie ma co. Czujny chowaniec. Pogłaskałam go delikatnie po uszach, ciągnąc je tym samym. 
- Witaj Kushino- skinął, pozwalając mi na dalszą zabawę. 
- Hej Soushi, jak tam. Wyspałeś się chociaż trochę?- Uniosłam się do siadu, naciągając marynarkę mężczyzny na ramiona. Tym samym dałam mu też spokój.
- Spałem jak dziecko - skinął. Zaraz przysunął koszyk bliżej nas, otworzył go a moim oczom ukazała się tona jedzenia. 
Kanapki, pod nimi schowane owocem kubki oraz coś do picia. Klasnęłam w dłonie uśmiechając się szeroko. No nie ma co, popołudnie będzie udane. Zaraz zabrałam się za rozpakowywanie rzeczy, przyszykowałam nakrycia, nalałam nam przepysznie pachnącej herbaty. 
- Spisałeś się Soushi- poklepałam go delikatnie po głowie- Za udany dzień!- uniosłam swój kubek, uśmiechając się przy tym szeroko. 
- Za udany dzień, moja pani- zetknął swój z moim 
Niby mały gest, ale jak ciepło zrobiło mi się na sercu. Gdybyśmy tylko mogli pokazać ludziom na ziemi, że tak też można żyć, bez wojen, bez sprzeczek i innych kłamstw. Niestety ale byli ślepi na wszystko. Jako bóstwo pokoju starałam się wypełniać ich prośby. Ogromna ilość, a ja byłam jedna. Miałam również jednego chowańca, dobrze by było gdybym miała drugiego. Pytanie nasuwało się również samo, można było mieć drugiego? Bóg nic o tym nie wspominał, musiałabym sie go zapytać jak najszybciej, czy taka opcja istnieje. 
- Kushino? Hej, Kushina- usłyszałam głos mojego podwładnego. 
- Um.. Mówiłeś coś? Wybacz, musiałam odlecieć. O co chodzi Soushi?
- Chciałem wiedzieć, czy Ci smakuje. Nie ruszyłaś kanapek, tylko wypiłaś herbatę. Wszystko dobrze? Stało się coś?- pochylił się, aby nasze spojrzenia się spotkały. 
- Zastanawiałam się nad swoją pracą Bóstwa - uśmiechnęłam się niewinnie- Moim zadaniem jest sprowadzić pokój na ziemie, czasami sobie zadaje pytanie czy temu podołam. Jest nas teraz dwoje a wierzący są liczeni w milionach, przydałby nam się ktoś do pomocy.. 
- Hmmm- mruknął soushi. 
- Spokojnie, nie zaprzątaj sobie tym głowy! - zapewniłam od razu- Mieliśmy wspólnie spędzić dzień, pomartwię się o to innym razem- wzięłam kanapkę w dłonie. 

< Soushi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz