niedziela, 31 grudnia 2017
Od Soushiego CD Kushiny "Gasnący Płomień"
Z uśmiechem na twarzy założyłem wianek zrobiony od Kushiny, niezbyt lubiłem nosić coś na głowie, ale to od Kushi nie mogłem odmówić.Po założeniu spojrzałem na boginię,która kręciła się z radości i wyglądała jakby chciała zadać pytanie.
-Soushi spełnijmy dzisiaj prośbę tamtego człowieka.-Poprosiła patrząc mi w oczy.
-Dobrze,ale pod jednym warunkiem.-Powiedziałem stanowczo.
-Hmmmmmm?
-Przez całą drogę będę cię nieść na rękach i nie uznaję sprzeciwu.
Kobieta skinęła głową na znak zgody. Stanęła,już ciała iść,ale ja ani drgnąłem.
-Co jest Soushi?
-Całą drogę powiedziałem,prawda?-Uśmiechnąłem się szyderczo.
Sam stanąłem wziąłem ją na ręce i zmierzaliśmy ku ziemi.Gdy stanąłem na ziemi od razu zapaliłem 2 ogony na wszelki wypadek.
-To gdzie mieszka ten człowiek?-Spytałem przechylając głowę z uśmiechem na twarzy.
-Posiada gospodarstwo,więc niedaleko.-Odwzajemniła mój uśmiech.
Podczas drogi spotkaliśmy kilka akum,ale one nie popełniały ani kroku,gdy spoglądałem na nie od razu odwracały swój wzrok od nas.Próbowałem dogadać się z Kushi o następny wspólny dzień pełny niespodzianek moich,stanowczo odpowiadała,że dzisiaj nie mamy zbytnio czasu.W mojej głowie pojawiła się myśl by pobyć z nią w nocy i zapewnić nawet przyjemnych momentów i poznawania mnie bardziej.Po 20 minutach doszliśmy do gospodarstwa tego człowieka i jak już mogliśmy zauważyć nie było najlepiej,było słychać oszczerstwa i hałas domowników dobiegający z obory.
-Kushi zrób coś z tym, nie mogę tego słuchać.-Skuliłem uszy w błagalnym geście.
Postawiłem boginię na ziemię ona zaczęła odprawiać swoją boską moc,którą nijak nie mogłem pojąć działania i budowy.
Głosy i zamieszanie ucichło z budynku,można było usłyszeć śmiechy i rozmowy dwóch rodzin,które się pogodziły dzięki mojej pięknej damie.Wziąłem ponownie Kushi na ręce,obróciłem się i spostrzegłem gromadę akum. Natychmiastowo zapaliłem pozostałe ogony i z Kushiną na rękach przeleciałem przez wszystkie akumy robiąc wypalone dziury w każdej z nich w kształcie koła z 9 ostrzami,każde inne.ale jednocześnie podobne.Spojrzałem na Kushinę patrzyła na mnie zmartwiona tymi swoimi pięknymi oczyma.
-Nic ci nie jest Kushi?-Spytałem opiekuńczo.
-Dzięki tobie nic.-Skinęła.
Szybko wróciliśmy do wymiaru Kami,przechodziliśmy przez miasto,Kushina była zdezorientowana lekko,ponieważ wciąż niosłem ją na rękach a niektórzy plotkowali,że chowaniec uwiódł bóstwo,natychmiast byli uciszeni przez innych ostrzeżeniem,że to jest Shiro Akumu. Wszedłem z Kushi przez drzwi świątyni i położyłem ją na łóżku.Odszedłem od łóżka i skierowałem się do kuchni,stanąłem w drzwiach i popatrzyłem chwilę na Kushinę,to piękno kochałem i będę kochać. W kuchni przyrządziłem kolację dla nas.zaniosłem kolację bogini prosto do jej łóżka.Wchodząc przez drzwi zauważyłem,że nadal leży rozwalona na łóżku i spodziewałem się momentalnego wstania z jej strony gdy przyjdę z śniadaniem,nie pomyliłem się wcale w jej reakcji.Zjedliśmy razem kolację,gdy skończyliśmy była już noc,zaproponowałem Kushi,że jak wcześniej się umyjemy to opowiem jej trochę historii.
Zaskakująco szybko stanęła z łóżka,wzięła swą piżamę i pobiegła pod prysznic.Szybko się umyła pomimo letniej wody i kazała mi się iść myć,posłusznie wykonałem polecenie,ale nie tak szybko jak ona to zrobiła.Wyszedłem w samych spodenkach z łazienki,wróciłem do pokoju,spojrzałem na lekko zaczerwienioną Kushinę,specjalnie się niezbyt spieszyłem z założeniem koszulki,w końcu ją założyłem a Kushi już chciała historię usłyszeć.
-No to zacznijmy od wprowadzenia.-Zacząłem opowiadać leżąc na materacu i patrząc w sufit.-Dawno temu po skończeniu szkoły dostałem propozycję dołączenia do wojska,naturalnie odmówiłem pod pretekstem spokojnego życia i dokształcenia swoich zdolności to było bujdą ponieważ nikt inny nie posługiwał się tak zręcznie mieczem jak ja.Zawsze na bankietach byłem wyzywany na sparing przed obecnymi ludźmi,nie jeden mistrz miecza się uginał.W końcu trafiłem na starszego mężczyznę,który prawie mi dorównywał,ale za bardzo napierał i się cofał nagle nie kończąc pchnięcia.Widziałem strach w jego oczach i ostatnią szansę na wygraną.Kopnął mnie,sparowałem kopniak mieczem a on w tym czasie zrobił obrót i wymierzał cios z góry,postawił na ostatnią kartę,sparowałem miecz rękojeścią swego własnego.Staruszek odsunął się i pobladł,było widać po nim zmęczenie.Poddał się i mi pogratulował,od tamtej pory jeździłem na różne zawody i szkoliłem się pod jego okiem.Koniec.
-Piękne miałeś życie.-Uśmiechnęła się Kushina.
-Kushino co byś zrobiła jakbym teraz wyznał ci miłość?-Spytałem patrząc w jej oczy.
-To niemożliwe...-Zbladła nagle.
Szybko wstałem,przyparłem jej ręce do łóżka i pocałowałem namiętnie w usta,czułem szczęście i zaspokojenie.Oderwałem się od jej warg i spojrzałem na nią błagalnymi oczami.
-Kocham cię Kushino-Powiedziałem to bez wahania a ona się zaczerwieniła jak nigdy dotąd.
Kushina?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz