Niespokojna mara senna po raz pierwszy nawiedziła mnie w moim życiu. Nie była wyraźna, ale mogłem dostrzec zarysy paru postaci, które biegły w rożne strony, aż w końcu zatrzymały się przy nieruchomym ciele z którego biła ciemna energia. Nie wiedziałem kim są te postacie, ani co oznacza ten sen. Sam również zastanawiałem się co się teraz ze mną dzieje... byłem splugawiony, ranny i raczej nikt mnie nie odwiedzi w najbliższym czasie. Ten sen był zwiastunem mojej śmierci? Nie za długo byłem bóstwem...zawiodłem boga, jak i moich wierzących, których ostatnio przybyło. Źle się z tym czułem... a stwórca polecał mi znalezienie wiernego chowańca, który by mnie chronił w takich sytuacjach. A ja się pchałem sam w noc krwawego księżyca w ręce Akum.
Sen powoli ustępował zmieniając się w widok sufitu. Budziłem się? Na to wyglądało. Czułem lekkie zawroty w głowie, które po chwili zmieniły się w pulsujący, nieprzyjemny ból. Syknąłem cicho zmuszając swoją rękę do uniesienia się i przetarcia oczu. Czułem się fatalnie, a myśl ile do mnie modlitw nie dotarło sprawiało, że miałem ochotę poleżeć jeszcze trochę nie przytomny.
Przez mój ruch mogłem jednak wyczuć coś dziwnego. Leżałem w końcu na macie, nie miałem śladów splugawienia, a na mojej piersi był starannie zawiązany bandaż. Ktoś musiał tu jednak przyjść, co szczerze mnie dziwiło. Wątpiłem w jakieś normalne youkai , które mieszkają w pobliżu. Bardzo rzadko do mnie przychodziły, a poza tym nie ośmieliłyby się wejść do mojej świątyni bez pozwolenia.
Uniosłem się lekko na łokciach, by z cichym syknięciem usiąść spoglądając na lisiczkę śpiącą przy mojej nodze. W dłoni kurczowo trzymała skrawek materiału od moich spodni, a pod jej oczami bez problemu mogłem dojrzeć ślady zmęczenia. Nie spała całą noc? Ile byłem w sumie nie przytomny?
Pokręciłem głową odganiając od siebie zbędne myśli, czując jak przyprawiają mnie o jeszcze większy ból. Zacząłem głaskać dziewczynę po miękkich, białych włosach, wiedząc, że za szybko mnie stąd nie wypuści. Próbowałem delikatnie odczepić jej drobne paluszki, lecz ta jedynie coś wymruczała i rozchyliła lekko powieki spoglądając na mnie niemrawie. Chwilę zajęło jej przyswojenie informacji, że jestem przytomny, a kiedy to się stało przytuliła mnie mocno. Musiałem, aż podeprzeć się rękoma z tyłu, by moje plecy nie zaliczyły spotkania z ziemią.
-Kiyuki-sama! Obudziłeś się! - W jej głosie było słychać ulgę i radość. Zaczęła się miziać do mojego policzka, co nieco mnie rozbawiło, a jednocześnie poprawiło humor. Nie spodziewałem się jednak ciszy przed burzą.
Gdy dziewczyna się uspokoiła, jej nastawienie zmieniło się nie do poznania. Wzrok ostry jak szpilki zawiesił się na mojej osobie, a ja poczułem ciarki na karku.
- Coś nie tak? -Spytałem, zbytnio nie rozumiejąc skąd tak nagle opętała ją mroczna aura.
- Czy coś jest nie tak? Oczywiście, że jest! Co ci strzeliło do głowy, by sam iść do świata ludzi akurat dzisiaj?! - Kolejna fala ciarek przeszła mi po karku. Pierwszy raz ktoś na mnie krzyczał...to dość dziwne uczucie, a w szczególności, gdy żyłem w kompletnym spokoju i ciszy. - Mogłeś zginąć!
- Musiałem iść... sytuacja tego wymagała - Uśmiechnąłem się spokojnie, chcąc ją jakoś uspokoić, jednak ten gest przyniósł odwrotny skutek.
- Czemu poszedłeś tam sam!? Przecież bóstwa powinny mieć chowańców przy sobie podczas takich wypraw!
-Ale....ja nie mam chowańca - Po mojej wypowiedzi nastąpiła krótka cisza. Yumi pewnie się tego nie spodziewała... Fakt, że ta wyprawa była przesączona moją cała głupotą. Wiedziałem w co się pcham, jednak modlitwa to modlitwa... instynkt boga kazał mi iść , więc to zrobiłem.
Przygadałem się na dziewczynę z lekkim zaciekawieniem. Nie wiedziała jak na to zareagować, jej ucho lekko drgało, a ona błądziła spojrzeniem gdzieś po boku.
- W takim razie powinieneś go mieć. Już dawno nie spotkałam się z czymś tak głupim... - wyburczała oburzona nie spoglądając już na mnie.
Pokręciłem głową z uśmiechem biorąc w dłoń jabłko, które leżało obok mojej maty. Było czerwone i twarde... Mogłem się domyśleć, że dostała je od Youkai mieszkającego niedaleko mnie.
- Do dziś nie znalazłem godnego tego ducha - Obróciłem owoc parę razy w dłoni patrząc na niego uważnie.
- Wybredny jesteś. Tyle Youkai jest dookoła. Wystarczyło się spytać jednego i sprawa załatwiona- Skrzyżowała ręce na piersi nadal nie patrząc w moją stronę.
- W sumie racja...lecz co mi z chowańca, którego nie znam... wolałbym na przykład ciebie - Wyciągnąłem dłoń z jabłkiem w jej stronę. Dopiero teraz spojrzała na mnie z lekko zdziwioną miną. - Zostałabyś u mojego boku?
< Yuuuuuuuuumiś>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz