Loyd odpoczywał na przęśle mostu, zwieszając nogi w kierunku rzeki. Asami, jak co dzień, wcześnie położyła się spać, więc mężczyzna miał sporo czasu tylko dla siebie. Przywykł już dawno do niedoboru snu, więc nocne eskapady w żadnym razie nie nadwyrężały jego formy w ciągu dnia. A może nawet pozwalały mu lepiej funkcjonować, kto wie? Trochę się martwił, że pod jego nieobecność coś może stać się jego bogini, jednak przecież wymiar bogów był bezpieczny, prawda? Mimo wszystko czuł wyrzuty sumienia, chociaż sama Asami nigdy nie kazała mu czuwać przy sobie, więc teoretycznie gdy go nie potrzebowała, był wolny.
Niespodziewanie coś z dużą siłą uderzyło go w głowę. Instynktownie chwycił spadający przedmiot i ze zdziwieniem odkrył, że jest to jabłko. Obejrzał je dokładnie ze wszystkich stron, jednak nie było w nim nic niezwykłego. Spojrzał w górę, by namierzyć ewentualnego dowcipnisia i zwrócić mu zgubiony przedmiot. Jego wzrok wreszcie natrafił na dziewczynę wychyloną przez barierkę mostu poprzecznie przecinającego ten, na którym sam był, tylko kilka pięter wyżej. Wyglądała na załamaną z jakiegoś powodu. Taishoku spojrzał na jabłko i znów na dziewczynę. Rzucenie nim w nią nie wydało mu się już jakimś dobrym pomysłem. Szybko zamienił się w człekokształtnego lisa i chwycił owoc do pyska. Namierzył najbliższą podporę wyższego mostu i ocenił, że powinien doskoczyć. Rozpędził się, skoczył i z całych sił zarył pazurami o kamienie. Korzystając z ponadprzeciętnie rozwiniętych pazurów dostał się na szczyt i przechodząc w swoją zwykłą, lisią formę przytruchtał do dziewczyny, która chyba pogodziła się już ze stratą owocu. Przebiegł pod jej nogami i zastąpił drogę, cały czas trzymając jabłko w zębach.
(Niyumi? Wybacz, że tyle to trwało, ale wykrakałem i miałem dużo do odpisania na raz ;_; )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz