„O boże, jak mi się nie chce.”
Zamrugałem agresywnie, czując, jak światło decyduje się zaatakować moje oczy. Uniosłem się do siadu, chociaż mięśnie bolały, głowa też, a na domiar złego odnosiłem wrażenie, że jeszcze chwila i skończę z zawartością żołądka na trawie.
Chciałem jedynie wiedzieć, co tak właściwie się dzieje, kim jestem, gdzie jestem i jak się tu znalazłem. Podrapałem się po policzku, lekko zarośniętym policzku i rozejrzałem po okolicy, która, przyznam, wyglądała nawet nawet.
No i nagle pojawił się on, dość olśniewający w całej swojej okazałości, szczerzący się jak nie wiadomo kto, no i wręcz capiący aurą dobra. Wyjechał coś tam z tekstem, że on to bóg, że ja to bóg, no i jakoś tak... No siadło, co mam powiedzieć. Nie powiem, jego droga objaśniania mi działania tego świata była nadzwyczaj pokrętna, dziwna i bardziej namąciła mi w głowie, niż pomogła.
Po czasie jednak sam się przestawiłem.
No i siedziałem tam, już jakiś czas po tych zdarzeniach, dalej ubolewając nad moim losem. Uznawałem tamte słowa za czysty żart, jednakże widocznie siły jeszcze wyższe nie, no i wkopały mnie, biednego, bogu ducha winnego bożka w zabawę pod tytułem „pomagaj śmiertelnikom". Każdy dostał fajną posadę, tam bóg sprawiedliwości, tu bogini pokoju, gdzie indziej bóg mądrości, a ja? Bóg, kurwa, lenistwa i to za najniższą krajową. Czułem się, jakbym był na zmywaku, a nie w jakiejś świątyni, wypełniając posługi dla wierzących.
„O boże, padam z nóg.”
Nie no, kpina. Związałem włosy w kitkę i machnąłem jedynie ręką, na problem, który sam się rozwiąże. To nie były modlitwy, to nie było prawdziwe bóstwo, ludzie we mnie nie wierzyli, mówili sobie „O boże”, bo tak, bo się przyjęło.
Bóg lenistwa, o boże...
Pójdą sobie spać, zrobią coś w końcu, albo wymyślą wymówkę, może kiedyś im wmówię, że tak właściwie, to wszystko były moje pomysły, możecie mnie wielbić.
No i co, no i typa od zdrowia wielbili, facetkę od miłości też, a ja? Ja siedziałem i pierdziałem w stołek, chociaż mógłbym ogarnąć więcej od nich, gdyby mi się tylko wykazać dali.
- Witaj, z kim mam przyjemność? - Usłyszałem obok siebie i zorientowałem się, że na domiar złego wdepnąłem w konwersację z innym bożkiem. To ta od pokoju, tak? Wszyscy są przydatni. Wszyscy, tylko nie ja.
Rozglądnąłem się i wskazałem na siebie, jakby niepewny, czy mówiła do mnie. Większość nie zwracała na mnie uwagi. Kiwnęła głową, uśmiechając się łagodnie.
- Um... Hej, tak, hej, no... - No, nie ma co, Kata, świetnie idzie ci zawieranie znajomości, nic dziwnego, że masz wokół siebie tak ogromny wianek wielbicieli i wierzących, no. Chrząknąłem cicho i pokręciłem głową. - Katamaran, miło mi. A mi? Z kim przyszło konwersować?
Kushina?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz