Przez pierwsze trzy sekundy od uniesienia głowy, wpatrywałam się wprost w złote oczy, nie widząc nic poza nimi. Dopiero po chwili przypomniało mi się, że owe tęczówki posiadają także resztę ciała, którą szybko zmierzyłam badawczym spojrzeniem. Fakt, iż mężczyzna nie posiada żadnych cech wyglądu, które upodabniałyby go do jakiegoś zwierzęcia i jednocześnie zaliczały do chowańców, dotarł do mnie ze sporym opóźnieniem. Podobnie zresztą jak słowa białowłosego.
Moje policzki momentalnie spłonęły rumieńcem, tak mocnym, że to prawie zabolało. Położyłam uszy po głowie, jednocześnie uzmysławiając sobie, że wzrok wszystkich na około skupiony jest na naszej dwójce i dziwnie mnie to skrępowało. Otworzyłam usta, chcąc przeprosić mężczyznę, ale dokładnie w tej samej chwili na czubek mojej głowy spadła niewielka dłoń przy akompaniamencie radosnego okrzyku.
- Mam cię! - Znajomy, dość piskliwy głosik wdarł się do moich uszu. Uniosłam spojrzenie do góry, pełna zdziwienia, że ta mała rozrabiaka widząc co się stało, nie przerwała naszej zabawy.
- To niesprawiedliwe! Widzisz przecież, że jestem na ziemi. - Zawołałam z uraza, odwracając głowę do niewielkiej dziewczyny o jasnozielonych włosach i oczach charakterystycznych dla płazów.
- Nie moja wina, że taka z ciebie łamaga. - Zaśmiała się, świszcząc przez zęby niczym na gwizdku, który ktoś zepsuł, bo nie mógł już znieść tego dźwięku. Z ponurym pomrukiem wysunęłam uszy do przodu, z satysfakcją obserwując jak chwilę potem na małą spada spora ilość wody. Przyjęła to dużo lepiej niż myślałam. Co prawda śmiech ugrzązł jej w gardle, ale nie zaczęła krzyczeć, tak jak się tego spodziewałam, wręcz przeciwnie - zaczęła się śmiać, co nieco mnie zaskoczyło.
- Tokai cię woła, lepiej już idź. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie, przekrzywiając lekko głowę w bok.
- Jutro to sobie odbije, zobaczysz! - Zaśmiała się, po czym szybko odwróciła i zniknęła w tłumie gapiów. I dopiero to przypomniało mi o mężczyźnie za mną, który unieruchomiony poniekąd przeze mnie, nadal siedział na ziemi.
Natychmiast się podniosłam, wyciągając rękę w stronę białowłosego, który skorzystał z mojej pomocy. Kiedy upewniłam się, że stoi twardo na ziemi, skłoniłam się gwałtownie w pół, czując jak na moje policzki wracają czerwone rumieńce. Zacisnęłam powieki, mając nadzieję, że ten gest pomoże zniknąć mi z oczu gapiów.
- Gomennasai! - Zawołałam, kładąc po sobie uszy i chowając z zawstydzenia ogon. Byłam niemal pewna, że mężczyzna jest bogiem, a nie ma chyba nic gorszego niż stratowanie takiego boga.
- Nic się nie stało, spokojnie. - Słowa, jak i sama łagodność jego głosu naprawdę mnie zdziwiły. Spodziewałam się raczej gwałtownej reakcji i krzyku, ale z drugiej strony, czego ja oczekiwałam od kogoś o tak spokojnym wyglądzie?
Otworzyłam powoli oczy i pierwsze co dostrzegłam to papierowa paczka na chodniku, po którą od razu sięgnęłam, prostując się. Gdy przypadkowo naruszyłam palcami, już i tak naddarty papier, do mojego nosa wdarł się zapach ziół, które znalazłam dość dobrze. A przynajmniej byłam pewna skąd pochodzą.
- Sumimasen. - Oddałam własność jej właścicielowi, przekręcając głowę w zaciekawieniu. - To jedne z najlepszych ziół jakie można tutaj dostać, jesteś chory?
Nie zdążyłam ugryźć się w język nim słowa wyleciały z moich ust. Skarciłam się w myślach za taką bezpośredniość w stosunku do nieznajomej osoby, która dodatkowo, prawdopodobnie, jest w hierarchii dużo wyżej niż ja. Przeniosłam wzrok na twarz mojego rozmówcy, który nie wydawał się być tą gafą urażony. Wręcz przeciwnie, uśmiechnął się miło, kiwając głową na potwierdzenie.
- Przeziębiłem się, bo za bardzo skupiłem się na swojej pracy. - Zaśmiał się lekko, jakby w jego słowach kryło się coś czego nie mogę dostrzec. Zamachałam ogonem, przyglądając się ciekawie jego postaci i przez krótką chwilę zastanawiałam się co takiego może mieć na myśli, szybko jednak odpuściłam, skupiając swoją uwagę na stanie zdrowia mężczyzny.
- Zioła ziołami, ale gorąca kąpiel też powinna pomóc, nawet lepiej! - Pokiwałam głową, pewna swoich słów. - Proponuje zażyć jej przed snem, a potem okryć się szczelnie kołdrą. Zioła też wziąć, tak na wszelki wypadek.
Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań na temat ziół i ich skuteczności, aż w końcu stwierdziłam, że pewnie mu się śpieszy, a i ja mam jeszcze coś do załatwienia tego dnia, więc rozeszliśmy się, pożegnawszy się uprzednio. Dopiero kiedy się odwróciłam, by odejść, zorientowałam się, że obserwatorzy całego zajścia już dawno wrócili do swoich zajęć.
~*~
Następnego dnia jeszcze przed południem postanowiłam odszukać białowłosego mężczyznę. Nasze niefortunne spotkanie poprzedniego dnia nie dawało mi spokoju w nocy, przez co miałam problemy ze snem. Zarzucałam sobie głównie moje zachowanie w stosunku do jego osoby i brak odpowiednich przeprosin, dlatego postanowiłam nadrobić to tego dnia.
Odnalezienie boga nie było takie proste jak początkowo myślałam. Główny problem stanowiła nieznajomość jego imienia i spore braki w opisie wyglądu, zdecydowanie za mocno skupiłam się na oczach. W końcu inne bóg nakierował mnie na ślad mojego rozmówcy z poprzedniego dnia, podając zbliżoną lokalizację jego świątyni.
Udałam się na podany adres, gdzie zastał mnie zachwycający widok biało-żółtego budynku w japońskim stylu, z brązowymi elementami, co upodabniało go bardzo do domów z typowych malowideł. Niepewnie wkroczyłam na ścieżkę prowadzącą przez ogród do głównego wejścia. Stawiając krok za krokiem, rozglądałam się na wszystkie strony, nie mając pojęcia, na czym najbardziej warto zawiesić wzrok. Przystanęłam w miejscu, zadzierając głowę do góry, by spojrzeć na rozłożyste korony kwitnących wiśni, usiane taką ilością bladoróżowych płatków, pod których ciężarem mogliby uginać się najwięksi siłacze. Przymknęłam lekko powiek, gdy delikatny podmuch wiatru poruszył gałęziami i stracił słabiej trzymające się płatki. Chyba nigdy wcześniej nie czułam się tak lekka i wolna, jak w tamtej chwili.
Uczucie to prysło w jednej sekundzie, gdy moich uszu doleciał spokojny głos, dokładnie ten sam do poprzedniego dnia. Opuściłam głowę i odwracając się w stronę budynku, wbiłam spojrzenie w jasną postać, nieco niezadowolona, że przerwano mi tak cudowną chwilę.
- Pięknie tu, nieprawdaż?
- Hai. - Odwzajemniłam delikatny uśmiech właściciela świątyni. - Gorąca kąpiel pomogła?
- Och tak, czuje się dużo lepiej. - Żadne z nas nie ruszyło się ze swojego miejsca nawet na krok. Po prostu staliśmy w ciszy i podziwialiśmy to, co dzieje się na około. Po dłuższej chwili zdecydowałam się nieco podejść do białowłosego.
- Chciałam jeszcze raz przeprosić za wczoraj i zapytać, czy mogłabym jakoś zatrzeć nie najlepsze wrażenie. - Kiedy wypowiedziałam te słowa, uderzyło mnie coś jeszcze. Coś bardzo ważnego, o czym zupełnie zapomniałam z tego wszystkiego. - Gdzie moje maniery? Winnam się najpierw przedstawić. Nazywam się Niyumi. - Powiedziałam, kłaniając się przy tym.
<Kiyuki?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz