piątek, 19 stycznia 2018

Od Asami CD Hibikiego ,, Kropla krwi tego czego już nie ma”


Od tej burzy, nie widziałam Hibikiego. Niepokoiłam się bardzo… Obiecał, że wróci, a tym czasem minęły już dwa miesiące. Każdego dnia, błagałam, aby nic mu się nie stało, aby wrócił cały i zdrowy. Kiedy już jednak byłam tak okrutnie przerażona, wyruszyłam z świątyni, bez względu na wszystko, idąc w stronę, gdzie dwa miesiące temu biegł czarnowłosy. Byłam ubrana w najluźniejsze rzeczy jakie tylko miałam.
Nic innego nie mogłam ubrać, bo nie posiadałam. Same kimona. Chyba będę musiała sobie coś uszyć, bo póki co, noszenie kimon robi się męczące. Biegłam przed siebie, modląc się nadal, aby nic mu się nie stało. Rozglądałam się, ale postanowiłam nie krzyczeć, aby nie niepokoić innych bóstw. Chwyciłam mocno dół mojego ubrania, lekko je unosząc, dzięki czemu mogłam biec szybciej. Nie wiem ile drogi miałam za sobą, a ile przed sobą, ale musiałam. Czułam, że coś jest nie tak. Czułam, że on jest w niebezpieczeństwie. Nagle stanęłam jak wryta, patrząc na leżącego na ziemi czarnowłosego. Cicho pisnęłam, widząc, że chyba zemdlał, a wokół jego ciała jest dość spora kałuża krwi. Podbiegłam i uklęknęłam na czerwonej trawie, przekładając chłopaka na plecy. Miał zamknięte oczy. Zbliżyłam ucho do jego ust, patrząc na jego klatkę piersiową. Zaczęłam ciężko oddychać, cała drżąc. Na szczęście żył. Przegryzłam mocno wagę, a potem z determinacją podarłam dół swojego ubrania. Teraz moje kimono wyglądało jak mini. Mimo to, obejrzałam jego ranę, a potem ją opatrzyłam. Wiedziałam, że nie mam żadnych środków odkażających, nic, co mogłoby mu pomóc, ale musiałam być dzielna. Złapałam delikatnie jego twarz w dłonie, a potem poklepałam go bardzo lekko po policzku.
-H-Hibiki… H-Hibiki. Proszę, obudź się.
Nagle ujrzałam oczy chłopaka. Odetchnęłam, a potem zabrałam dłonie od jego twarzy. Popatrzyłam na niego, uśmiechając się. Dotknęłam na moment jego czoła.
-Bardzo boli cię ta rana? Dasz radę przejść choć kawałek? Gdybyśmy dali radę, w świątyni być odpoczął, a ja bym ci odkaziła tą ranę. Wiem, że jest głęboka, ale…-powiedziałam drżącym głosem.
Delikatnie dotknęłam prowizorycznego opatrunku z mojego kimona, a potem westchnęłam. Byłam zadowolona, że przynajmniej żyje, ale byłabym dopiero szczęśliwa, gdyby nie był ranny. Musiał cierpieć… Musiał tak bardzo cierpieć…
<Hibiki?>

1 komentarz:

  1. To jest tak kawaii, że czytając to normalnie krew leje mi się z nosa... T-T

    OdpowiedzUsuń