czwartek, 25 stycznia 2018

Od Hanako CD Azazela "Tęczowy motyl"


Przez pewną chwilę nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Siedzieć w sklepie czy zdecydować się na wyjście. Swój wzrok skupiłam na stojących na półce pędzlach i farbach, ale myślami byłam daleko, szybko analizowałam wszystkie mi znane drogi prowadzące do mojej świątyni. Te najkrótsze kusiły, ale prowadziły przez mało uczęszczane miejsca. Nie chciałam ryzykować, że oprócz psa przyczepi się do mnie coś jeszcze. Było tam dużo cieni o tej porze, teraz mogło się tam czaić wszystko. Skierowałam spojrzenie na półkę z kredkami. Pozostałe drogi były bardziej tłoczne o tej porze, gdyby to był zwykły obcy mogłabym go zgubić w tłumie. Był to jednak pies więc nie miałam gwarancji, że nie odnajdzie mnie po zapachu. Nie używałam żadnych perfum, jednak dla zwierzęcia z wrażliwym węchem nie byłby to problem.  Tylko bardzo duża mieszanina zapachów mogłaby sprawić, że mnie zgubi i da sobie spokój.
- Proszę. - Sprzedawczyni wróciła niosąc farbę i podała mi ją.
Zapłaciłam i zawahałam się, gdy moja dłoń spoczęła na klamce drzwi. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam je, wyszłam na zewnątrz podejmując ostateczną decyzję. Pójdę przez park, może w drodze do niego, na głównej ulicy uda mi się zgubić obserwatora. Gdy tylko zamknęłam za sobą drzwi pies zaszczekał. Drgnęłam oraz zerknęłam na niego kątem oka. Wpatrywał się we mnie, jego głowa była lekko przekręcona, jakby przyjaźnie.
Biec do domu czy zostać, nawet nie drgnąć? Zwierzę zareagowało na mój bezruch, powolnie zbliżył się o kilka kroków i nie widząc żadnej reakcji z mojej strony przyśpieszył. A co jeśli ugryzie? Nie wszystko jest tak miłe na jakie wygląda albo próbuje wyglądać. Kiedy był niemal na wyciągnięcie ręki odskoczyłam szybko zwiększając dystans między nami i pobiegłam w stronę głównej ulicy. Nie oglądałam się. To zawsze może rozkojarzyć i zwiększa szanse na wywrócenie się. Zdarte kolana nie są przyjemną rzeczą. I pies mógłby mnie dogonić. Musiałam skupić się na drodze przed sobą.
Kiedy wpadłam w tłum ludzi mocniej przycisnęłam do siebie swoją farbę, by przypadkiem jej nie zgubić. Czemu ten zwierzak przyczepił się akurat do mnie? Nie zwracałam niczyjej uwagi, tylko on się mną zainteresował. Czego chciał? Na pewno nie był cieniem, one nie mogą wyjść na słońce, rozpływają się jeśli spróbują. Kami no Jigen to bezpieczne miejsce. Czemu mimo tej wiedzy czuję się zagrożona, czemu jestem obserwowana? Nie zrobiłam nic złego, nie trzeba mnie śledzić. Są ludzie i istoty, których bardziej trzeba pilnować.
W pewnym momencie musiałam na chwilę przystanąć, bo dalszy bieg poskutkowałby wywołaniem zderzenia z innymi, których i tak ledwo wymijałam. Rozejrzałam się, jednak było to roztargnione rozeznanie się w sytuacji. Wydawało mi się, że zgubiłam czarne zwierzę wśród obecnych tu ludzi. Odetchnęłam i szybkim marszem weszłam do parku, w porównaniu z ulicami cichego i spokojnego.
Kilkakrotnie obejrzałam się za siebie. Nikt za mną nie szedł, nikogo też nie widziałam przed sobą. Pies zniknął. Uspokoiłam przyśpieszony oddech, wciąż słyszałam jak moje serce dudni wskutek biegu i paniki, która w końcu zaczęła znikać. Podeszłam do jednej z ławek i postawiłam na jej skraju farbę, sama usiadłam obok chcąc opanować lekkie dygotanie nóg.
Czułam jak słońce grzeje mnie w plecy, robiło się coraz cieplej. Po raz ostatni rozejrzałam się, na pobliskiej ścieżce zauważyłam tylko spacerującą parę. Obserwator zniknął, na pewno, nie czułam już na sobie tego spojrzenia. Złapałam między palce kosmyk włosów, który musiał w czasie biegu wyślizgnąć się ze spinki z przyklejoną do niej bordową kokardką. Nie spinam włosów, ale dzisiaj wyjątkowo przeszkadzały mi w malowaniu. Nie mogłam się skupić przez ten jeden zawzięcie przesłaniający oczy kosmyk, pewnie będę musiała go przyciąć.
- Huh? - Ponownie przeczesałam ręką włosy w poszukiwaniu spinki.
Nie znalazłam jej. Musiała mi się wysunąć z włosów podczas biegu. Spojrzałam niepewnie w stronę głównej ulicy. Nie chciałam tam wracać, pies mógł mnie tam ciągle szukać. Jeszcze bym na niego wpadła, w końcu mógł mnie szukać wśród ludzi. Skoro obserwował mnie aż do sklepu mógł chcieć dalej to robić. Czekać na jakąś okazję, cokolwiek nim kierowało.
- Wracam do domu - mruknęłam pod nosem i wstałam z ławki. Zrobię nową spinkę, zresztą i tak rzadko ich używam.

< Azazel? Gomen, że tak długo ;w; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz