~~~
Nic ciekawego. Naprawdę. Góra sklepików, restauracji, ale nigdzie nie było widać bóstw czy chowańców. Wszystkich wywiało z przygotowaniami do Hanami, a ci, którzy jakimś cudem byli w mieście, zajmowali się swoimi sprawami. Może wieczorem któreś z bóstw postanowi odpocząć w jakiejś knajpce po długim dniu, ale na pewno nie teraz, gdy był ranek. Byłam zawiedziona, lecz mogłam się tego spodziewać. Sama wiedziałam dobrze, że święto tuż tuż. Pozostało mi tylko wrócić do świątyni. Najwyżej potem zejść na Ziemię. Ludzie raczej będą skorzy porozmawiać... Jak to ludzie.
Po długim chodzeniu udało mi się jedynie kupić kilka rzeczy do jedzenia. Potem chciałam już wracać do lasu.
Przeszłam przez obrzeża, co chwilę poprawiając zakupy i nie wierzyłam własnym oczom. Bóg lenistwa nadal spał pod drzewem, choć minęły już prawie dwie godziny. Myślałam, że kiedy wrócę, on już dawno zniknie, ucieszony, że nie zdążyliśmy się spotkać. Mogłam go zostawić, ale coś mi nie pozwalało. A gdyby później się obudził i poszedł do mojej świątyni? Nasze spotkanie, dodatkowo w moim "domu", skutkowałoby kulką w jego łeb. Albo gadaniem, że zaraz sobie ową kulkę wpakuje.
Westchnęłam głęboko i podeszłam do niego, uważając by przypadkiem przed moimi słowami z jego ust nie wydobyła się piękna wiązanka.
- Ej, ty. - Trąciłam boga nogą. - Uciekaj, bo okrutna Reiko znowu wyceluje w ciebie włócznię lub zacznie odgrywać teatrzyk. - Burknęłam, podtrzymując papierową torbę z zakupami.
Katamaran>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz