-Chodźmy powoli do mojej świątyni dobrze? Tam… Chyba będzie lepiej porozmawiać niż na ulicy.-powiedziałem lekko skrępowany.
Przede wszystkim w tym miejscu byłem tylko raz. Nie wiem co tam jest i czy w ogóle cokolwiek tam jest. Zacząłem się bawić palcami, patrząc na Shinaru. Co lubię… A czego nie lubię… Kiedy myślałem, automatycznie złapałem delikatnie za swój podbródek. Zamknąłem oczy, lekko marszcząc brwi. Lubię… Nie lubię… Hm… Nagle poczułem dotyk na ramionach i jakby lekkie przyciągnięcie. Otworzyłem nagle oczy, rozglądając się niemrawo. Popatrzyłem na chłopaka, który z uśmiechem mnie puścił.
-Prawie na kogoś wpadłeś.-powiedział, uśmiechając się.
Odwróciłem głowę, a wtedy ujrzałem, że idąca parka plotkowała, patrząc na mnie tak, jakbym im zrobił krzywdę. Westchnąłem, a potem popatrzyłem przed siebie. Znowu wróciłem do myślenia o tym co lubię, a czego nie. Nie spodziewałem się, że to będzie takie ciężkie. No, ale przecież prawie nic nie pamiętam…
-Wydaje mi się, że nie znoszę słodyczy… A lubię…-zawahałem się chwilę, odwracając wzrok.-Chłopców…
Ostatnie słowo powiedziałem tak cicho, że kto wie, czy on to usłyszał czy nie. Byłem tak bardzo zawstydzony. Moje policzki, ba, cała twarz przybrała odcień buraka, a ja zakryłem ją dłońmi. Poczułem ulgę, kiedy dotarliśmy do świątyni. Wszedłem spokojnie po schodach, a potem otworzyłem drzwi. Rozejrzałem się. Ładnie tutaj. Tylko… Z dachu zwisało wiele, czerwonych nici. Takich samych jak te, które dzisiaj miałem na palcach. Czy to znaczy, że to właśnie jest przeznaczenie tych ludzi? Niektóre były splecione… Inne były samotne, bez pary. Zastanowiłem się chwilę. Podszedłem szybkim krokiem do jednej z nich, a potem chwyciłem drugą. Zacząłem splatać je silnym supłem. Uśmiechnąłem się, kiedy w mojej głowie rozległy się słowa podziękowań. Popatrzyłem na Shinaru, który ze zdziwieniem przyglądał się mi.
-Co robisz?-zapytał.
-Nie widzisz tego, ale w sufitu zwisają czerwone nicie… Jestem Bogiem Przeznaczenia, więc ktoś musi związać przeznaczenia innych ludzi…-powiedziałem, uśmiechając się szeroko.
Potem rozejrzałem się. Tuż przy jednym pokoju, wisiała samotna nić. Podszedłem do niej, biorąc ją w dłonie. Poczułem, że ona należy do mnie. Czyli póki co nie jest spleciona… Po drugiej stronie korytarza, wisiała też inna nić. Musnąłem ją lekko palcami, a wtedy dowiedziałem się, że to nić Shinaru… Polubiłem go. Chciałem, aby był moim przyjacielem… Złapałem koniec jego nici i mojej. Z drżącymi dłońmi zastanowiłem się, czy dobrze robię. Zdeterminowany zacisnąłem lekko w dłoniach sznurki, kiedy nagle pojawił się przede mną blondyn. Przełknąłem głośno ślinę, uśmiechając się. Spojrzałem na czerwone nitki, a po chwili splotłem je w najpiękniejszy i najsilniejszy supełek jaki tylko mogłem. Potem podszedłem do niego.
-Jak byś zareagował na słowa, że jesteśmy sobie przeznaczeni?-powiedziałem, mocno się rumieniąc i odwracając spojrzenie.
<Shiin? ^^>
Przede wszystkim w tym miejscu byłem tylko raz. Nie wiem co tam jest i czy w ogóle cokolwiek tam jest. Zacząłem się bawić palcami, patrząc na Shinaru. Co lubię… A czego nie lubię… Kiedy myślałem, automatycznie złapałem delikatnie za swój podbródek. Zamknąłem oczy, lekko marszcząc brwi. Lubię… Nie lubię… Hm… Nagle poczułem dotyk na ramionach i jakby lekkie przyciągnięcie. Otworzyłem nagle oczy, rozglądając się niemrawo. Popatrzyłem na chłopaka, który z uśmiechem mnie puścił.
-Prawie na kogoś wpadłeś.-powiedział, uśmiechając się.
Odwróciłem głowę, a wtedy ujrzałem, że idąca parka plotkowała, patrząc na mnie tak, jakbym im zrobił krzywdę. Westchnąłem, a potem popatrzyłem przed siebie. Znowu wróciłem do myślenia o tym co lubię, a czego nie. Nie spodziewałem się, że to będzie takie ciężkie. No, ale przecież prawie nic nie pamiętam…
-Wydaje mi się, że nie znoszę słodyczy… A lubię…-zawahałem się chwilę, odwracając wzrok.-Chłopców…
Ostatnie słowo powiedziałem tak cicho, że kto wie, czy on to usłyszał czy nie. Byłem tak bardzo zawstydzony. Moje policzki, ba, cała twarz przybrała odcień buraka, a ja zakryłem ją dłońmi. Poczułem ulgę, kiedy dotarliśmy do świątyni. Wszedłem spokojnie po schodach, a potem otworzyłem drzwi. Rozejrzałem się. Ładnie tutaj. Tylko… Z dachu zwisało wiele, czerwonych nici. Takich samych jak te, które dzisiaj miałem na palcach. Czy to znaczy, że to właśnie jest przeznaczenie tych ludzi? Niektóre były splecione… Inne były samotne, bez pary. Zastanowiłem się chwilę. Podszedłem szybkim krokiem do jednej z nich, a potem chwyciłem drugą. Zacząłem splatać je silnym supłem. Uśmiechnąłem się, kiedy w mojej głowie rozległy się słowa podziękowań. Popatrzyłem na Shinaru, który ze zdziwieniem przyglądał się mi.
-Co robisz?-zapytał.
-Nie widzisz tego, ale w sufitu zwisają czerwone nicie… Jestem Bogiem Przeznaczenia, więc ktoś musi związać przeznaczenia innych ludzi…-powiedziałem, uśmiechając się szeroko.
Potem rozejrzałem się. Tuż przy jednym pokoju, wisiała samotna nić. Podszedłem do niej, biorąc ją w dłonie. Poczułem, że ona należy do mnie. Czyli póki co nie jest spleciona… Po drugiej stronie korytarza, wisiała też inna nić. Musnąłem ją lekko palcami, a wtedy dowiedziałem się, że to nić Shinaru… Polubiłem go. Chciałem, aby był moim przyjacielem… Złapałem koniec jego nici i mojej. Z drżącymi dłońmi zastanowiłem się, czy dobrze robię. Zdeterminowany zacisnąłem lekko w dłoniach sznurki, kiedy nagle pojawił się przede mną blondyn. Przełknąłem głośno ślinę, uśmiechając się. Spojrzałem na czerwone nitki, a po chwili splotłem je w najpiękniejszy i najsilniejszy supełek jaki tylko mogłem. Potem podszedłem do niego.
-Jak byś zareagował na słowa, że jesteśmy sobie przeznaczeni?-powiedziałem, mocno się rumieniąc i odwracając spojrzenie.
<Shiin? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz