sobota, 27 stycznia 2018

Od Haku - Konkurs "Hanami"

Ach... Hanami... tradycyjne japońskie święto podziwiania urody różowych kwiatów, które rosną na drzewach. Trwa to nie dłużej niż dwa tygodnie. Każdy Japończyk oczekuje tego święta z niecierpliwością wypatrując najmniejsze pąki. Co ciekawsze, wszystkie media i kanały relacjonują najmniejszą tego oznakę.
Nic nie rozumiem. Dla mnie to bezsensowne marnowanie czasu. Rozumiem ogrodników i innych ludzi związanych z przyrodą i ogrodnictwem, ale co do kwiatków mają sędziowie, politycy czy zwykły mechanik? Jak można świętować przez dwa tygodnie, jak pąki na drzewach się otwierają? Nie rozumiem tego.
Siedząc na ławce w ludzkim parku przyglądałem się ludziom i nawiązywałem ich zachowanie do święta; młoda para, która przyszła z psem zapewne uważała to za najbardziej romantyczny widok, staruszkowie na dróżce, trzymający się za dłonie pewnie wspominali swoją młodość, a rodzice z sześcioletnią dziewczynką pomiędzy nimi najprawdopodobniej przekazywali córce informację o ich kulturze, w tym przypadku o święcie Hanami.
Spojrzałem w kierunku krzyku, który należał do młodej kobiety. Krzyczała ona na swego partnera wymachując w dłoni patykiem, na który czekała ich psina; grzecznie siedziała i nie mogła się doczekać, kiedy jej ukochana osoba rzuci jej tą cudowną zabawkę. Ale tak się nie stało. Zaczęli się kłócić, a ja zauważyłem czarną mgłę nad głową dziewczyny; była to Akuma. Wisiała nad ofiarą w postaci ducha, a z ciała człowieka wylatywała dziwna granatowo czarna mgła, która była wsysana przed demona. Raptownie wstałem z siedzenia i zrobiłem parę kroków w kierunku wroga. Potwór mnie zauważył i od razu zrezygnował z wysysania ludzkiej energii. Podleciał do mnie, stanął na ziemi i przybrał swoją formę; chuda i wysoka sylwetka miała szponiaste dłonie, z ciała wyrastały małe porwane skrzydła nietoperza, na głowie widniały ogromne rogi. Stwór patrzył na mnie przekrwionymi oczami i uśmiechał się szeroko, ukazując szereg białych kłów. Nagle na jego plecach wyrosły kolce i szybko ruszył w moją stronę. Zrobiłem unik w bok, a następnie drugi. Wyciągnąłem jednoręczną katanę i szybko ciąłem w kierunku Akumy. Odskoczyła do tyłu i zaatakowała ponownie. Odsunąłem się na bok, podstawiając jakby w swoje miejsce katanę, dzięki czemu wbiłem go w sam środek ciała Akumy.
Wróciłem do swojej świątyni i położyłem się na łożu, odkładając katanę na bok, wpierw ją czyszcząc z czarno czerwonej mazi, jaką pozostawiła po sobie Akuma. Założyłem ręce za głowę i się zamyśliłem. Japończycy mają zamiar świętować, co będzie dla Akum niczym zaproszenie do stołu włoskiego. "Jak przyjdziesz, będziesz mógł nałożyć sobie do talerza co tylko ze chcesz!". To przecież skazanie na śmierć... ale po to w końcu jesteśmy. Trzeba je powstrzymać.
Zacząłem od następnego dnia. Codziennie schodziłem do ludzkiego świata oglądając się za Akumami, których ciągle przybywało. Na moje szczęście każda z nich była dość słaba, ponieważ nie mieli czasu na odnalezienie swej ofiary; ludzie ratowali się tym, że byli bardzo szczęśliwi i wniebowzięci. Zabijając stwory na ulicach i chodnikach, kiedy samochody przejeżdżały przeze mnie na wylot, zaczęły kwitnąć śliwy, które były oznaką wiosny. Od jednego mężczyzny usłyszałem, że tego dnia można obliczać do nadejścia Hanami. Potem kwiatów przybywało, zalewała ona Japonię od południa swym różowym kolorem. Skąd wiem, że z tamtego kierunku? Głównym powodem było to, że relacjonowały to nie tylko media, ale i sami ludzi, ale przede wszystkim temu, że wszystkie Akumy rozpoczęły właśnie stamtąd swą wędrówkę, a ponieważ ja im "przeszkadzałem" w zdobywaniu energii, kierowali się w drugą stronę sądząc, że nie pójdę za nimi. Każda Akuma woli boga od ludzi, ale jeśli nie mają siły, nie mają szans i są tego świadome. Jednak zdarzały się egzemplarze, które same z siebie mnie atakowały. Okazywały się być silniejszymi od swoich pobratymców, a walka z nimi była trudniejsze. Ze świata bogów nie ruszałem się na krok bez swej broni, czyli katany. Prawie codziennie wracałem z nią ubrudzoną czarno czerwoną krwią Akum (jeśli można tę ciecz nazwać krwią) i padałem na łóżko. Było to jednak bardziej wyczerpujące, niż sądziłem.
Dwa dni przed świętowaniem Hanami trafiłem na bardzo nieciekawego stwora. Był on większy od swych poprzedników, miał dobrze rozwinięte skrzydła oraz dłuższe szpony. Ponad to był od nich silniejszy i szybszy, a walka z nim trwała o wiele dłużej, niż mógłbym sądzić. Jaki był temu powód? Nie tylko zmęczenie i osłabienie, ale także zaślepienie; po tylu walkach z Akumami nie zdałem sobie sprawy, że mogę trafić na kogoś gorszego. Ten potwór zaatakował mnie sam z siebie, kiedy zdążył najeść się do syta szczęściem ludzi. Już dawno nie musiałem tak się wysilać, jak wtedy. Mimo, iż udało mi się go odesłać w zaświaty, zostałem zraniony w nogę, przez co leżałem w świątyni dwa dni kurując się. Rana szybko się zagoiło, ale co z tego, jeśli Akum przybyło?
*

Co można robić w Hanami, prócz podziwiania piękna kwiatów? Główną atrakcją są pikniki i to, co wymyślą władze miasta. Wszystkie miejsca, gdzie kwitną kwiaty są cudowne, ale niektóre są bardzo popularne i ponoć miejsca rezerwuje się o wiele wcześniej. Słyszałem, że niektórzy trzymają dla siebie i swoich rodzin miejsce przez cały dzień. Co za poświecenie. Japończycy słyną z tego, że są bardzo pracowici; większość to pracoholicy, ale (nie jestem pewny, czy to prawda, czy to tylko jakieś pogłoski) są także ludźmi, którzy swój wolny czas chętnie poświęcają na zabawę. Może stąd ta dziwna tradycja podziwiania kwiatów? Może to tylko pretekst, aby wziąć wolne od pracy i spędzić czas na głośnym świętowaniu?
Dalej nie rozumiem, co ci wszyscy ludzie widzą w tych zwykłych pąkach. To tyko kwiaty, jak cała reszta.
Kiedy mogłem się już swobodnie ruszać i walczyć, ponownie wyruszyłam do ludzkiego świata. Przygotowania trwały nadal, rodziny zbierały się na wzgórzach i innych pagórkach, gdzie drzew wiśni było najwięcej. Przyznam, widok był bardzo ładny, ale nie zmienił moich poglądów. Wylądowałem w parku, ruszyłem ku wyjściu. Wydawało się, że miasta są bardziej zatłoczone niż normalnie. Masa samochodów, ludzi, ich pupili, dzieci... no i różnych stoisk. Jakieś lody, wata cukrowa, popcorn jak w kinie, ale nie zabrakło to także rzutu piłeczką czy strzelanie do celu. To wszystko było niczym jedno wielki wesołe miasteczka, gdzie każdy człowiek należał do szczęśliwej rodziny.
Ale nie tylko zwiększyła się liczba ludzi, ale także populacja Akum. W tym momencie mogłem się na pewno doliczyć ponad piętnastu na chodniku. Każdy wyszukiwał swej ofiary, ale gdy mnie wyczuli, od razu zrezygnowali z nich. Nie czekając ani chwili dłużej ruszyli w moją stronę. Zacząłem uciekać, gdyż nie miałem szans z tak liczną grupą. Przeskoczyłem mur wbiegając z powrotem do parku. Będąc za drzewem przeniosłem się do świata bogów, a dokładniej do mojej świątyni. Zacząłem krążyć po niej w te i we w te rozmyślając nad tym, co mogę zrobić, aby pokonać ich wszystkich.
Akumy, mroczne demony czyhające na szczęście ludzi i ich życie, a następnie czekające na bogów. Jak walczyć z taką grupą, będąc początkującym?
Wieczorem ułożyłem plan.

*

Wraz ze słońcem pojawiłem się na ludzkiej ziemi. Mimo, iż słońce wstało parę sekund temu, ulice i wszystkie polany były zapełnione, a co za tym idzie; Akumy też tu były. Skryłem się za murem parku, aby nie dostrzegły mnie z ulicy. Dotknąłem swojej katany w głowie jeszcze raz analizując moją trasę. Kiedy byłem gotowy, wyszedłem z ukrycia, ukazując się. Te z ulicy od razu mnie dostrzegły. Mówiąc "jak bardzo ładnie pachnę" ruszyły w moją stronę. Przebiegłem przez park zwracając uwagę tych, którzy panoszyli się przy piknikach. Przebiegłem przez bramę na ulicę. Przez długą chwilę uciekałem przed Akumami chodnikiem, zbierając za sobą resztę demonów. Co jakiś czas zmieniałem kierunek, gdyż nagle pojawiali się z przodu; to też zmieniła moje myśli. Musiałem zmienić swoją trasę, przebiegając przez zaułki, przeskakując przez mury i wiele razy przebiegając środek ulicy. Gdybym tutaj nie był czymś na wzór ducha, już dawno by mnie coś przejechało. Przez chwilę byłem zmuszony biec po dachu, a potem skacząc po balkonach zejść na dół. Przebiegłem przez dwie polany, a kiedy poczułem zmęczenie, doszedłem do wniosku, że starczy. Kątem oka dostrzegłem wielką czarną falę Akum za plecami.
Wbiegłem do lasu przypominając sobie drogę nad wodospad. Po paru minutach biegu przeskoczyłem strumień i ujrzałem spadającą wodę. Przyspieszyłem, gubiąc za sobą Akumy. Dobiegłem do wodospadu z boku i przeskoczyłem przez szparę między skałami, a strumieniem wody. Wszedłem w głąb groty. Stwory wyczuwają bogów głównie przez węch, a woda w pewien sposób odgradza moją woń od tego miejsca, dlatego mogłem tu czuć się bardziej bezpieczny, niż gdziekolwiek indziej.
Usłyszałem odgłosy walki.
Jaki był mój plan? Ponieważ byłem za słaby, aby walczyć z tyloma Akumami, postanowiłem nie robić tego sam, ale zwołać pomoc. Bóg boga zrozumie i w sprawach ludzi zawsze pomoże, dlatego nie trudno było w ciągu dnia namówić większość bogów do walki z Akumami podczas Hanami. Możliwe, że przyszło więcej, niż myślałem, gdyż jeden zna drugiego i jeden z drugi podzieli się swoimi planami i myślami. A tym bardziej, jeśli mają chowańce; zwiększone szanse na pozbycie się demonów oraz tego, że więcej bogów postanowi zawalczyć.
Gdy ja zbierałem siły, za wodospadem trwała walka. Po pięciu minutach także ja dołączyłem. Podczas, gdy my odsyłaliśmy stwory do ich świata, ludzie nieświadomi niczego świętowali Hanami, aż do rana. Na prawdę, sam byłem tego świadkiem, ponieważ po załatwieniu sprawy z Akumami, postanowiłem posiedzieć na ławce i obejrzeć, jak ludzie świętują. Zrobiłem to głównie po to, aby zrozumieć, dlaczego zachwycają ich te kwiatki. I zrozumiałem, kiedy słońce zachodziło. To był piękny widok zachodzącego słońca na tle wiśni...
Mimo, iż zdałem sobie sprawę, że one są piękne, dalej nie pojmowałem, po co świętować tyle godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz