Dlatego na miejsce swych przechadzek tego wieczora Nex wybrał jedno z ludzkich miast. Nie chcąc wszystkich od siebie odstraszyć, przybrał ludzką postać i nawet coś na siebie narzucił. Darował sobie jedynie buty, bo mimo wielu starań nie były one ani wygodne, ani praktyczne. Jak się wkrótce okazało była to wyjątkowo trafna decyzja, bo po wybraniu na chybił trafił jakiegoś paru to, co przywitało po wejściu w pierwszej kolejności... Poza oczywiście wesołą wrzawą pasującą dookoła. Był lisi karzeł, który... Zwymiotował mu na stopy. Rozumiał, że był straszny i w ogóle, ale to było po prostu za wiele, a gdy wziąć chwiejny krok i spojrzenie, gdy ona próbowała uciec Nex zaczynał myśleć, iż co innego spowodowało tą "wylewność". Mimo wszystko Tyve nie była na tyle pijana, aby nie rozumieć tego, co właśnie uczyniła, a więc jakie groziły jej teraz konsekwencje. W sumie wilkowi wystarczyłoby, jakby go przeprosiła i zmyła z jego stóp zawartość swojego żołądka, lecz ona zdecydowała się na ucieczkę. O ile tak można było nazwać chybotanie się na lewo i prawo. Śledzenie jej nie stwarzało żadnych trudności, gdyż tylko ona miała lisie uszy, a każdemu jej krokowi towarzyszył dźwięk dzwoneczków. Nex postarał się też o to, by nawet jeśli nie była w stanie go dostrzec w tłumie to cały czas czuła na sobie jego wzrok. Uznał, że na dziś wieczór to ona będzie źródłem jego rozrywki, ale szkoda byłoby się po prostu ograniczyć do przełożenia jej przez kolano, ściągnięcia gaci i dania klapsa. Dlatego musiał jej wpierw umożliwić opuszczenie baru i dopiero później rozpocznie się zabawa. Już mógł poczuć, że serce zabiło mu mocniej, bo dawno nie polował na coś tak inteligentniejszego od zwykłych zwierząt. Choć może za dużo od niej wymagał? Wystarczyło spojrzeć na to, jak stawiała kolejne kroki, aby stwierdzić, iż nie była w optymalnej formie. Aż robiło się trochę żal takiej istoty...
Tyve?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz