sobota, 27 stycznia 2018

Od Soushiego Konkurs "Hanami"

Przebywałem z moją boginią w świecie ludzi,gdzie miał odbyć się festyn Hanami,pod moją namową ubrała się w kimono a ja sam założyłem swoją ukochaną yukatę. Mimo stanowczych sprzeciwów Kushiny dała się namówić na zabawę zemną.Wokół nas było pełno różnych stoisk z niesamowitymi atrakcjami.Ujrzałem pewną grę w której mogłem łatwo wygrać i zaimponować Kushi pomimo ostatnich nieprzyjemnych wydarzeń jakie przysporzyły trochę nieporozumienia między nami.Złapałem Kushinę za rękę i pobiegłem z nią prosto do stoiska,obsługującego przez mężczyznę w podeszłym wieku.
-Młodzieniec chce coś wygrać dla dziewczyny?-Spytał z chytrym uśmieszkiem na twarzy.
-Jaka główna nagroda?-Zignorowałem i patrzyłem na nagrody widoczne na pokaz.
-Hmmmm.-Zamyślił się chwilę.-To może pójdziemy tak,za 10 zdobytych punktów dostaniesz drzewko wiśni?
-Zgadzam się.-Od razu przytaknąłem.-Na czym gra polega?
-Młodzieńcze masz 10 sitek i tymi sitkami musisz wyłowić 10 małych rybek.-Zaprezentował używając sitka spod lady,coś mi tu śmierdziało ewidentnie.
-A ile to kosztuje?-Spytała Kushi.
-Mało młoda damo,10 sitek to 10 srebrnych monet.
-Z chęcią spróbuję.-Od razu dałem pieniądze mu do ręki i wziąłem się do roboty.
Pierwsze 3 próby skończyły się zerowym wynikiem,za każdym razem pod koniec sitko się dziurawiło.Następne 2 próby dały wniosek że choćby sitko będzie dziurawe to da się złapać bez niego.Kolejna próba się udała zdziwieniem właściciela stanowiska i małym zażenowaniem,że tak mało wydaliśmy na jego stanowisku.Niechętnie dał nam doniczkę z drzewkiem,z chytrym uśmiechem na twarzy odwróciłem się do Kushi.
-W końcu się udało i mamy co posadzić przy świątyni.-Powiedziałem dumny z siebie.
-Pfffff za 6 razem.-Prychnęła.-Gdzie teraz chcesz iść?
-Tam gdzie się można dobrze bawić.-Przechyliłem głowę i złapałem ciepłą delikatną rączkę Kushiny.-Ku przygodzie!
Przemierzaliśmy różne atrakcje,poczęstunki z różnymi potrawami,nie raz chciałem nakarmić Kushinę,ale od razu się odwracała i szła dalej i musiałem ją doganiać niejednokrotnie.Przy pewnym stoisku niedaleko lasu do moich uszów doszło wołanie o pomoc,krzyk i płacz.Poradziłem Kushinie zostać na festynie,ale nie chciała posłuchać i poszła zemną w stronę lasu.Ujrzeliśmy zgraję akum siedzących przy ciele człowieka zapewne niedawno zabitego,natychmiastowo wziąłem Kushinę w ramiona i ukryłem się za szerokim pniem najbliższego drzewa.Usłyszeliśmy rozmowę akum o chęci zabójstwa jakiegoś bóstwa lub na zemszczeniu się na przeklętym białym lisie.Po tej rozmowie jedna z akum zaniuchała w powietrzu i stanęła z ziemi,wiedziałem,że trzeba uciekać z obecnej kryjówki,skoczyłem na wyższe gałęzie drzewa wraz z Kushi a moment po naszym zniknięciu w naszym miejscu pojawił się pazur akumy,który przebił pień na wylot.Zostawiłem Kushinę na drzewie i sam zeskoczyłem z niego na ziemię by zagrać na czas.Spojrzały na mnie wszystkie akumy i się zaśmiały.
-O lisie mowa.-Największa akuma zaśmiała się prawie dusząc.-Wiesz co dla ciebie mamy shirou akumu?
Za tymi wszystkimi akumami ujrzałem czarno-włosego nekomatę uwięzionego w kajdanach z mocnego stopu metalu.
-Nekomato ruszaj się i twórz te swoje sztuczki.-Szturchnął go mieczem najniższa z akum.
-Wybacz lisie,ja też muszę jakoś przetrwać.-Wypowiedział te słowa mając łzy spływające po twarzy na ziemię.
Łzy lądujące na ziemi zamieniły się w 15 odbić podobnych do mnie postaci,które zamiast białego koloru posiadały czarny i diamentowe ogony jakby zostały przed chwilą zrobione za pomocą magii ziemi.
-Nie są idealnymi kopiami,ale poradzą sobie z tobą a my zajmiemy się twoim bóstwem.
-Kopia a oryginał to dwie różne rzeczy i nie ważcie się dotykać mojej bogini.-Powiedziałem głosem pełnym nienawiści,momentalnie zapaliłem swoje ogony i przebiłem swoją na tą sytuację odzyskaną kataną najwyższego z akum.Czarne mroczne kopie ruszyły momentalnie na mnie,skoczyłem w kierunku najbliższego akumy,przy wymierzaniu ataku napotkałem na swojej drodze kryształowy ogon,który prawie przeciąłem w pół.Zostałem okrążony przez własne kopie i na raz zaatakowany przez wszystkie z nich za pomocą twardych i silnych ogonów.Przy parowaniu czułem naciskającą siłę dorównującą blisko mnie,każdy z nich miał jednak po jednym ogonie w przeciwieństwie do mnie.Ten nekomata nie dopracował swojej mocy do końca,daleko było do oryginału,spojrzałem na miejsce gdzie ostatni raz widziałem Kushinę,w tamtą stronę zmierzały akumy. Potrzebowałem się szybko uporać z tymi podróbami i zająć się najważniejszym wrogiem,który zagrażał mojej bogini.Widząc akumy blisko Kushi poczułem jakby miał coś zaraz stracić,coś najważniejszego na świecie,momentalnie wydostał się ze mnie gniew długo trzymany w sobie i chęć obrony bogini,ogony zapłonęły ogromnymi płomieniami,kopie zaczęły się cofać z strachu a akumy zainteresowane niebieskim światłem spojrzały w moją stronę z zainteresowaniem.Jednym płynnym ruchem miecza rozciąłem w niecałą sekundę kopie w pół a akumy już leciały w moją stronę,tylko jedna została szukać Kushiny. Po kolei ciąłem nadchodzące w moją strone akumy,spokojnie tnąc nie zmieniając tempa swojego biegu.Byłem już przy ostatniej akumie,gdy Kushina miała miecz akumy przy szyi.
-Poddaj się lisie.-Wychrypiała akuma.-Bo inaczej twoje bóstwo zginie.
Złapałem oddech i momentalnie go wydychałem zimniejszy od otoczenia o kilkadziesiąt stopni,teraz byłem w stanie ekstremalnym w który wchodzili sportowcy w trudnych sytuacjach. W jednej dziesięciotysięcznej sekundy przeciąłem gardło akumy i ponad sto drzew za nim.Stałem w miejscu przez jakiś czas nim Kushina mnie nie dotknęła,wtedy zacząłem wracać do siebie. Dawno nie byłem już zmuszony do wykonania czegoś takiego,złapałem się Kushi i zacząłem wolno iść,czas był taki wolny,taki prosty wszystko było takie inne niż wcześniej.Trzymany przez boginię wróciłem na festyn,niedaleko było stoisko z rzutkami z chęcią podeszłe i kupiłem 3 rzutki.Rzuciłem a ich lot był taki wolny,trafiłem wszystkimi prosto w dziesiątkę,nagroda była trochę skąpa,ale dosyć przydatna.Nowa yukata na szczęście moje damska i w pięknym odcieniu czerwieni.Odeszliśmy w stronę stoiska i zamierzaliśmy coś zjeść,uderzył we mnie jakiś dzieciak,który na oko szukał jakiejś rozrywki,ale on zamiast spytać o coś przepraszał,spojrzał na mnie,zaczerwienił się i uciekł.
-Kushino dlaczego każdy ucieka jak mnie zobaczy?-Spytałem moją boginię.
-Nie wiem,może dlatego,że jesteś Soushi jeden z lepszych kitsune?-Odpowiedziała.-Nie jesteś brzydki,więc możesz zawstydzać niektórych.
-Sugerujesz,że jestem przystojny?-Spytałem dociekliwie.
-Nie powiedziałam tego.-Natychmiastowo zaprzeczyła.
Ruszyłem z Kushiną tym razem ją prowadzając a nie ona mnie.Bawiliśmy się na przeróżnych atrakcjach i nam się znudziło dosyć szybko.Zaproponowałem pójście zobaczyć drzewa wiśni,które miały być podobno piękne.Przeszliśmy do ogrodu zamku Himeji i usiedliśmy na pobliskiej ławce,Kushi podziwiała kwiaty a ja patrzyłem w niebo i odpoczywałem. Obudziłem się z transu dzięki szturchnięciu w żebro przez boginię,zaczęła mnie pytać o to co się stało,jak najbardziej próbowałem uniknąć tego tematu bo niewygodnie mi było rozmawiać o tym.Zbywałem ją odpowiedziami na temat drzew,kwiatów i pytaniem ją o wierzących i modlitwy.Niestety ta bogini była trochę dociekliwa o dziwne rzeczy,których nie rozumiała,trochę się zirytowałem jej dociekliwością wstałem wziąłem ją za rękę i wziąłem na pobliski pagórek,za niedługo miał się odbyć pokaz fajerwerków.Puściłem jej dłoń i położyłem się plecami na trawie,była chłodna delikatna trawa,która odświeżała.Czekaliśmy kilka minut w ciszy gdy zaczęły lecieć fajerwerki i było światło,które nie raz widziałem za życia,Kushina była nimi zafascynowana jak dziecko,w sumie nie dziwota była bóstwem a oni nie mieli żadnego życia wcześniej. Chciałem teraz odpłynąć,uciec i nie myśleć o fajerwerkach,ten widok przypominał dawne czasy,które kochałem i z chęcią bym wrócił do nich,ale niestety to niemożliwe,ważne jest teraz a nie użalanie się nad przeszłością/Byłem zmęczonymi tymi wszystkimi dzisiejszymi wydarzeniami,najchętniej położyłbym się na łóżku,tutaj nawet bym na trawie się przespał gdyby nie moja bogini,która zapewne kazałaby mi się podnosić i iść za nią do przez różne głośne atrakcje aż do świątyni.Wybuchy ucichły fajerwerków a pomimo moich przewidywań nie zostałem szturchnięty jeszcze przez Kushinę,spojrzałem przez ramię a ona dalej patrzyła się w niebo czekając na następne fajerwerki.Wstałem z ziemi,złapałem ją za ramię i powiedziałem,że już nie będzie kolejnych,niezbyt zwróciła na mnie uwagę,ale posłuchała i też wstała z ziemi łapiąc moją dłoń,było czuć wyraźne jej ciepło i delikatność dłoni.Przypomniałem sobie,że miałem plan miło spędzić czas z Kushi,natychmiastowo ruszyłem z nią pomimo mojego zmęczenia w stronę muzyki,która niedaleko grała i było słychać wyraźne zainteresowanie widowiskiem przez wiele osób.Przepchnąłem się z Kushiną przez tłum by ujrzeć co się dzieje,moim oczom ukazały się piękne strojne i niesamowite tańce,które nie raz widziałem w mieście i za życia.Od razu chciałem pójść zatańczyć z Kushiną,ale ona stanowczą stała w miejscu i nie zamierzała się ruszyć,spojrzałem na nią kuląc uszy,ale nawet to nic nie dało na jej decyzję.Wróciłem z Kushiną na inne atrakcje,musiałem coś jeszcze wygrać,samą yukatą i drzewkiem się nie nacieszę.Ujrzałem stoisko z strącaniem butelek i podszedłem natychmiastowo,nagrody były skąpe,ale urzekł mnie rubinowy medalion za strącenie wszystkich butelek.Zostały mi pieniądze tylko na 3 próby,w pierwszej normalnie strąciłem tylko górne butelki a doły ani drgnęły,następna próba podobna do poprzedniej.Lekko się zirytowałem i zapaliłem 1 ogon i rzuciłem w butelki,1 rząd butelek się przewrócił zostały jeszcze 2 i 2 piłeczki,tak samo jak z poprzednimi się przewróciły i z niechęcią właściciel stanowiska oddał w moje ręce przepiękny rubinowy naszyjnik.Kazałem Kushinie zamknąć oczy,chwilę myślała i lękliwie zamknęła oczy,podszedłem do niej od tyłu i zawiesiłem naszyjnik na jej szyi,drgnęła z powodu mojego dotyku,który był zimny.Chuchnąłem Kushinie w ucho i szybko się odsunąłem spodziewając się uderzenia lub ochrzanu od niej.Pomimo moich obaw odwróciła się,przytuliła mnie i podziękowała za wszystkie dzisiejsze rzeczy.Czułem ciepło i satysfakcję,że się na coś jej przydałem jako chowaniec.Wziąłem Kushi za rękę i chciałem wrócić do świątyni jak najszybciej,byłem śpiący i zmęczony tym wszystkim,miałem dość wydarzeń na dziś.Szliśmy z Kushiną przez miasto,niektóre sklepy były otwarte,ujrzałem wystawę na przecenę z sake.Z zainteresowaniem wszedłem sam do sklepu i kupiłem,z dumą wyszedłem przez drzwi sklepu i złapałem ponownie boginię za rękę.Doszliśmy do świątyni odłożyłem niepotrzebne rzeczy do pokoju,wziąłem sadzonkę na zewnątrz i czekałem na Kushinę by ją posadzić.Po jakimś czasie przyszła,ja już prawie spałem,szybko wykopaliśmy dziurę i zasadziliśmy z ją,dumnie spojrzałem na Kushinę jak patrzy na drzewko.Ten uśmiech mnie uszczęśliwiał,pełen szczęścia wróciłem do swojego pokoju,położyłem się na łóżku i wszedłem do świata snów czekając na kolejny niezwykły dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz