Obudziłem się dość późno, bo po jedenastej. Kiedy się podniosłem poczułem silny ból, a raczej silne kłucie w karku. Dotknąłem go, a wraz z tym odczułem większy ból. Zamknąłem oczy, lekko marszcząc czoło. Podniosłem się i pokierowałem kroki do łazienki. Tam ujrzałem lustro oraz małe lusterko. Wszystko ustawiłem tak, aby było widać mój kark. Jednak… Nic tam nie było… Dlaczego więc mnie tak kuło? Pokręciłem głową. Wróciłem potem do sypialni i tam się przebrałem, a swoją szyję spróbowałem zakryć włosami. Coś się tam udało, ale niewiele. Z westchnięciem poczołgałem się do czegoś, co można było nazwać kuchnią. Tam, zrobiłem zwykłą kanapkę z niczym, czytaj z serem. Po śniadaniu, jak to można tak nazwać, przeszedłem do pokoju, gdzie z sufitu zwisały czerwone nicie. Kilka z nich, wydawało z siebie cichy dźwięk dzwonków, ale każdy też miał inny… Jeden był bardziej piskliwy, inny bardziej basowy. Znalazłem wśród tej symfonii, dwa odpowiadające sobie dźwięki i te sznurki połączyłem silnym supłem. Potem, skierowałem spojrzenie na nić moją i Shinaru… To zmieniło wszystko. Może on tego nie chciał… Dlaczego to zrobiłem? Dotknąłem dłonią czoła, przyglądając się sznureczkom. Potem te cichutko zadzwoniły, a supełek rozbłysnął delikatnym światłem. Czy to znaczy, że nie zrobiłem źle? Znaczy… Czułem, że to taki odruch, ale… Pokręciłem głową, patrząc za okno. Czas się wybrać do domu rodziny mojej broni…
---
Zapukałem dość delikatnie w drzwi do domu króliczej rodziny. Otworzyła mi gospodyni, uśmiechając się i poprawiając okulary. Zawiadomiła mnie, że Shinaru śpi, więc poprosiła mnie o obudzenie go. Ukłoniłem się lekko, a królicza matka pokazała mi pokój mojego oręża. Kiedy zbliżałem się tam, poczułem ponownie okropny ból w karku. Stanąłem na środku korytarza, zamykając oczy i marszcząc czoło z bólu. Kiedy lekko ustąpiło, zapukałem cicho do pokoju Shina, a potem wszedłem do środka. Blondyn spał, co jakiś czas robiąc śmieszne miny. Wiedziałam jednak, że to nie z powodu tego, bo śniło mu się coś miłego. Zbliżyłem się do niego, kładąc dłoń na jego czole. Zimny… Wraz z dotknięciem, poczułem ponownie przeszywający ból w karku. Syknąłem, a potem zacząłem budzić Shinaru. Chłopak po chwili otworzył oczy i się podniósł, trzymając się za swój bok. Lekko zaniepokojony aurą, która od niego biła, zbliżyłem dłoń do miejsca za które się trzymał.
-P-Pokaż mi to…-szepnąłem i podniosłem lekko jego koszulkę do góry.
Ujrzałem bandaż, który był jakby zabarwiony czarną mazią. Natychmiast go odwinąłem, a wraz z tym dojrzałem okrutne… Zakażenie? Czym to było? To straszne. Dotknąłem tego delikatnie, a potem odsunąłem się, patrząc na swoją dłoń. To coś, przeniosło się na mnie. Przegryzłem wargę, a mimo tego, że się bałem postanowiłem mu pomóc. Popatrzyłem na niego.
-Kiedy się to pojawiło?-zapytałem go.
Nie odpowiedział mi. Złapałem go za policzki, a jego spojrzenie skierowałem na siebie. Czułem, że się czerwienię, ale nie mogłem teraz zrezygnować. Z determinacją popatrzyłem w jego oczy. Delikatnie pocałowałem go w nos. Potem ponownie zająłem się tą raną, przyglądając się jej. Wyglądała trochę, jak narośl Akumy. Kiedy dotykałem tego, to coś nadal przechodziło na moje ciało. Nie mogłem jednak nie pomóc dla Shinaru. Jednak chłopak pochwycił mój nadgarstek.
-N-Nie dotykaj tego… Widzisz, że się to rozprzestrzenia…-powiedział.
-Nie obchodzi mnie to. Pomogę ci za wszelką cenę.-syknąłem, czując ponownie ból w karku.-Jestem twoim bóstwem, a ty moim orężem. To moim zadaniem, było spleść nasze przeznaczenia. To moim zadaniem jest teraz, aby ci pomóc. Więc proszę, wstań i chodźmy jak najszybciej do mojej świątyni…
Patrzyłem w złote oczy z ogromnym zaangażowaniem. Nie mogłem pozwolić na to, aby mój oręż cierpiał…
<Shin? ^^>
---
Zapukałem dość delikatnie w drzwi do domu króliczej rodziny. Otworzyła mi gospodyni, uśmiechając się i poprawiając okulary. Zawiadomiła mnie, że Shinaru śpi, więc poprosiła mnie o obudzenie go. Ukłoniłem się lekko, a królicza matka pokazała mi pokój mojego oręża. Kiedy zbliżałem się tam, poczułem ponownie okropny ból w karku. Stanąłem na środku korytarza, zamykając oczy i marszcząc czoło z bólu. Kiedy lekko ustąpiło, zapukałem cicho do pokoju Shina, a potem wszedłem do środka. Blondyn spał, co jakiś czas robiąc śmieszne miny. Wiedziałam jednak, że to nie z powodu tego, bo śniło mu się coś miłego. Zbliżyłem się do niego, kładąc dłoń na jego czole. Zimny… Wraz z dotknięciem, poczułem ponownie przeszywający ból w karku. Syknąłem, a potem zacząłem budzić Shinaru. Chłopak po chwili otworzył oczy i się podniósł, trzymając się za swój bok. Lekko zaniepokojony aurą, która od niego biła, zbliżyłem dłoń do miejsca za które się trzymał.
-P-Pokaż mi to…-szepnąłem i podniosłem lekko jego koszulkę do góry.
Ujrzałem bandaż, który był jakby zabarwiony czarną mazią. Natychmiast go odwinąłem, a wraz z tym dojrzałem okrutne… Zakażenie? Czym to było? To straszne. Dotknąłem tego delikatnie, a potem odsunąłem się, patrząc na swoją dłoń. To coś, przeniosło się na mnie. Przegryzłem wargę, a mimo tego, że się bałem postanowiłem mu pomóc. Popatrzyłem na niego.
-Kiedy się to pojawiło?-zapytałem go.
Nie odpowiedział mi. Złapałem go za policzki, a jego spojrzenie skierowałem na siebie. Czułem, że się czerwienię, ale nie mogłem teraz zrezygnować. Z determinacją popatrzyłem w jego oczy. Delikatnie pocałowałem go w nos. Potem ponownie zająłem się tą raną, przyglądając się jej. Wyglądała trochę, jak narośl Akumy. Kiedy dotykałem tego, to coś nadal przechodziło na moje ciało. Nie mogłem jednak nie pomóc dla Shinaru. Jednak chłopak pochwycił mój nadgarstek.
-N-Nie dotykaj tego… Widzisz, że się to rozprzestrzenia…-powiedział.
-Nie obchodzi mnie to. Pomogę ci za wszelką cenę.-syknąłem, czując ponownie ból w karku.-Jestem twoim bóstwem, a ty moim orężem. To moim zadaniem, było spleść nasze przeznaczenia. To moim zadaniem jest teraz, aby ci pomóc. Więc proszę, wstań i chodźmy jak najszybciej do mojej świątyni…
Patrzyłem w złote oczy z ogromnym zaangażowaniem. Nie mogłem pozwolić na to, aby mój oręż cierpiał…
<Shin? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz