poniedziałek, 22 stycznia 2018

Od Shinaru CD Kagehiry "Zazdrość jest ślepa"


Chwilę zajęło mi rozszyfrowanie słów wydobywających sie z ust bożka. Zbyt bardzo się jąkał, przez co wszystkie słowa zlepiały się w jedną wielką niezrozumiałą zlepke, ale mimo to jakoś mi się udało wyłapać sens.
- Że w sensie, chodzi ci o to, czy ten pocałunek znaczył coś więcej niż zawarcie kontraktu? - Dopytam dla pewności. Wolałem nie odpowiadać na coś, co jest ważne, a ja nie mam pewności, o co chodzi. Jednak Kage ledwo zauważalnie skinął głowa, przez co miałem jeszcze więcej rozkminek.
Coś więcej...nigdy nie myślałem o tym na serio. Nawet nie wiedziałem, że tak prosta , naturalna czynność może sprawić, że obudzę swoje moce i zwiąże mnie kontraktem. Po prostu to był szybki impuls pod przewodnictwem chwili, lecz przecież mu tego nie powiem. Jeszcze go zranię, a ja będę miał poczucie winy. Musiałem jednak coś odpowiedzieć, bo cisza znów zaczynała mocno boleć.
- Wiesz...ciężko mi cokolwiek stwierdzić.... - zacząłem ostrożnie drapiąc się po karku - ... Dla mnie pocałunki są zwykłym gestem...to nic wielkiego, by to zrobić i nie wymaga dużo siły, a człowiek czasami czuje sie przez to miło — wiedziałem, że moja gadanina lekko mija sie z celem — Ale dzięki temu wyszliśmy z tego cało, ja jestem twoim orężem , bo jak stwierdziłeś jesteśmy sobie przeznaczeni. - Spróbowałem sie wymigać jakoś uśmiechem, lecz widząc nadal to speszenie pomieszane z niepewnością westchnąłem i powiedziałem wprost:
- Jeżeli chcesz bym Cię pocałował , to po prostu powiedz. Muszę przyznać że masz słodkie jak cukierki usta - uśmiechnąłem się lisio i oblizałem swoje wargi. - A ja jestem łasy na słodycze, więc jeżeli kiedykolwiek będziesz miał jakieś, to się nimi zajmę. - Dodałem z cichym śmiechem. Zniszczyłem lekko tą napiętą atmosferę. Takie są złe...nie chcemy ich.
- ..... - Policzki Kage przybrały jeszcze intensywniejszy kolor...czyżby zaraz wbije nowy level? Również coś wyszeptał, jak wtedy, gdy pytałem się co lubił. Nie dosłyszałem tego, więc jedynie zamrugałem.
- Głuchy nie jestem, ale nawet kot nie usłyszałby tak cichych kroków myszy, jak twój szept. - Palnąłem wzruszając ramionami.
- C...c...chce teraz — Nadal to było ciche, gdyż mówił to dosłownie pod nosem. Wlepił wzrok w podłogę i miętolił palcami skrawek swojej bluzki. Mimo to udało mi się go zrozumieć. Przez chwile znów trwałem w ciszy, lecz przerwałem ją cichym parsknięciem. Głupek mały.
- I co się wstydzisz? Przecież to nic strasznego - poczochrałem go zbliżając się jednocześnie. Stanąłem tuż przed nim unosząc lekko jego podbródek, by spojrzał mi w oczy. Próbował uciec spojrzeniem, lecz nie miał za bardzo gdzie, co było mi na rękę. Mogłem spokojnie zaspokajać własne potrzeby patrząc na jego uroczą buzię.
- A właśnie....nie mówiłem, że masz śliczne oczy? Heterochromii nie widuje sie na co dzień, ale twoja idealnie pasuje do ciebie — szepnąłem czule. Złoty i niebieski pięknie ze sobą współgrają, a jak jeszcze dodać ciemny odcień włosów powstaje idealna kompozycja.
Kage znów sie zająkał, lecz już nie głowiłem się z rozszyfrowywaniem tego. Ponownie na chwile krótko i delikatnie złączyłem nasze usta, zamykając jednocześnie oczy. Był to odruch, a otworzyłem je dopiero wtedy, gdy pragnąłem sie o krok. Nie chciałem przesadzać. Na to jest czas....i to sporo. W końcu nie starzeje się tu, więc jestem wiecznym dziewiętnasto latkiem, do tego raczej nie zginę w jakiś banalny sposób jak potrącenie przez kogoś, czy niebezpieczna choroba. A przynajmniej z tym ostatnim tak mi sie zdaje.
- Muszę sie zbierać. Jest już ciemno, a Shiro sie pewnie o mnie martwi — Przerwałem ciszę między nami. - Pewnie też czeka na raport z dzisiejszego dnia ... Ciekawska jest odkąd powiedziałem, że zaprzyjaźniłem się z bogiem — Dodałem z lekkim rozbawieniem. Naprawdę przypominała mi prawdziwą matkę, która troszczy się i dba o własne dzieci. Nie chciałem jej zawieść pod żadnym względem.
- Więc tak jak wczoraj. Jeśli do obiadu nie przyjdę, oznacza to, że znów będziesz musiał przeżyć sałatki z marchewką - Tyknąłem go w nos, który uroczo zmarszczył — Zrozumiano?
- T...tak — skinął ochoczo głowa. Speszenie powoli mijało , więc był to dobry znak. Nie chciałemby czuł się w mojej obecności skrępowany.
"Na do widzenia" pocałowałem go w czoło i wyszedłem ze świątyni. Był to zbyt ciężki dzień i za żadne skarby nie chciało mi sie wracać biegiem. Czułem lekki ból w boku, dokładnie w miejscu, gdzie oberwałem od Akumy. Musiałem się poobijać po prostu.
~~~*~~~
Wróciwszy do domu od razu zostałem zasypany gradem pytań. Maluchy pytały o jakieś pierdoły, jak: Czy było fajnie, jaki jest Kage, ci robiłem, kupiłem coś dla nich. Odpowiedziałem im prosto i zwięźle, by przejść do pytań od pani Shiro i jej męża. Opowiedziałem im o wycieczce na ziemię, Akumie i o tym, że w końcu obudziłem w sobie ostrze.
- Przemień się!- zawołał jeden maluch.
- Nie mogę...tylko bóstwo może mnie przyznać.
- Ściemniasz i tyle — Drugi napuszył poliki i skrzyżował łapki na piersi.
- Czy ja kiedyś was okłamałem? - burknąłem z pretensją. Co za niewdzięczne brzdące no.
- A przypomnieć ci dzień, w którym przyłapaliśmy cie na .... - Zatkałem mu buzie ręka.
- Nie moja wina, że siedzieliście później przy tej sałacie 3 godziny, zanim Usagi powiedział wam, że ona nie zaśpiewa. - Usprawiedliwiłem się jakoś. Niby kochałem śpiewać, lecz miałem pewne obawy, że zaczną mnie jeszcze bardziej męczyć niż zazwyczaj. A moje gardło ma niestety limity.
- Dzieciaki. Dajcie Shinaru odpocząć. Miał ciężki dzień- Wtrącił się starszy królik, pijąc herbatę. Byłem mu za to wdzięczny więc udałem się do swojego pokoju.
Niepokoiło mnie tylko jedno. Ból w boku nie ustawał mimo okładu, który sobie zrobiłem zaraz po wyjściu z łazienki. Miałem tylko nadzieję, że niczego mi nie połamał.
~~~*~~~
Następnego ranka nie mogłem się zwlec z łóżka i dopiero o 10 postanowili mnie tak porządnie obudzić. Rodzeństwo zaczęło po mnie skakać domagając się zabawy, lecz ja kompletnie nie miałem sił. Do tego, jak któryś nadepnął mnie na bolące miejsce myślałem że ponownie umieram. Było jeszcze gorzej. Widząc mój stan postanowili się wycofać, a ja przyjrzałem się kontuzji. Moja skóra miała parę fioletowo-czarnych plamek, których wczoraj nie było. Mało mi się to podobało, lecz skończyło się na kolejnym zimnym opatrunku i bandażu. Wolałem nikomu na razie o tym nie mówić, by ich nie martwić. Może samo przejdzie. Miałem jedynie nie fart, że znów musiałem przerzucać siano co z tym było czystą katorgą. Ból był nieznośny, a ja za wszelką cenę próbowałem do ukryć. Rodzina widziała bandaż, gdy w końcu zdjąłem bluzę, bo było mi już za gorąco. Pytali, co się stało, lecz powiedziałem, że to tylko lekkie stłuczenie. Pozwolili mi wrócić do domu i nie nadwyrężać się nie potrzebnie, gdyż mogę jeszcze pogorszyć swój stan. Nie wykłócałem się z nimi, wiec po prostu wróciłem do swojego pokoju, gdzie znów położyłem się i zasnąłem.
<Kage? Nu nu...przez ciebie coś go dopadło>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz