wtorek, 23 stycznia 2018

Od Kushiny CD Soushiego "Gasnący Płomień"


Postawa Soushiego mnie mocno zdziwiła. Od razu pomyślałam sobie, że znowu zaczyna swoje. Moja rola będzie polegać na tym, żeby znowu go odtrącić, jednak to co powiedział zaskoczyło mnie dosyć pozytywnie.
-Kushi,proszę pojedźmy razem na wakacje.-Szepnął mi do ucha.
W pierwszych chwilach musiałam się zastanowić, czy aby na pewno mogę sobie na takie coś pozwolić.W końcu wierzący nie będą na mnie czekać, a ja jako bóstwo nie mogę zostawić tych wszystkich modlitw. Inaczej może się to dla mnie źle skończyć, a nie chcę zniknąć ze świata kami no jigen. Po krótkiej chwili przemyśleń skinęłam ochoczo głową.
- Jasne możemy iść, ale niestety musimy jeszcze poczekać. Chwilo mam dosyć dużo wierzących, więc nie widzi mi się zostawianie ich na pastwę losu.. Poczekamy trochę, ogarnę trochę życzeń i można ruszać. Tak powinno być dobrze, oraz optymalnie.
- Dobrze, co tylko zechcesz -pokiwał głową, wzmacniając tym samym swój uścisk.
- Um.. Soushi- mruknęłam, odpychając go delikatnie od siebie- gnieciesz mnie.
- Um, wybacz..- zmieszał się lekko, puszczając mnie- Czasami nie zdaje sobie sprawy z mojej siły, mam nadzieje, że nic sobie nie zrobiłaś.
- Nie, nie zrobiłam- skinęłam- Przemyśle sobie jeszcze propozycje wakacji, więc jak coś to dam Ci znać dobrze?
- Dobrze bogini- skłonił się lekko- A więc dobranoc, miłych snów.
- Dziękuje i wzajemnie Soushi, widzimy się jutro- pomachałam mu.
Szybko weszłam do swojej sypialni, gdzie opadłam bezwładnie na łóżko. Nie chciałam już robić nic więcej, tylko się lenić i pospać. Jutro czekał mnie pracowity dzień. Ciekawe, kiedy uda mi się spełnić życzenia wszystkich wiernych. Pomysł mojego chowańca z wakacjami podobał mi się bardzo, w końcu każdemu należało się chwile wytchnienia od tych całych boskich spraw. Przebrałam się szybko w swoją piżamę i wskoczyłam pod pierzynę. Zaczęłam rozmyślać, nad tym wszystkim co mogłam zrobić w wolnym czasie. Pomysłów miałam tysiące, ale jak to wyjdzie w praktyce? Nie wiadomo. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie, przymykając tym samym oczy. Pozwoliłam sobie odpłynąć do krainy snów. Obudziłam się dopiero następnego dnia, a raczej.. Ktoś mi w tym pomógł. Podczas trwania mojego snu słyszałam głos, nawoływał on cały czas moje imię. Tak bardzo nie chciałam wstawać, po prostu nie chciałam. Ale niestety zostałam brutalnie wyrwana z tej oto krainy. Otworzyłam oczy, dzięki czemu ujrzałam mojego chowańca, pochylającego się nad moim łóżkiem.
- S-Soushi..? - mruknęłam zaspana.
- K-Kushi.,.- jęknął cicho- moje ucho..
-Umm. Co ?- spytałam zdezorientowana, dopiero po chwili uświadomiłam sobie że trzymałam go lewą ręką właśnie za płatek- Ty mały.. wredny..- pociągnęłam go mocniej, aby po chwili puścić i złapać poduszkę- Mnie się nie budzi!- rzuciłam nią w niego.- Miałam taki piękny sen, a ty go zakłóciłeś.. Jak mogłeś- zrobiłam zbolałą minę- To ciągnięcie, to teraz będzie twoja kara jak zrobisz coś niedobrego, niegrzecznego. Nie obchodzi mnie, że to boli. Mój kitsune stał się nieposłuszny, za bardzo się rozbrykał. Za niedługo będę musiała Ci kupić smycz.. Tak. Smycz to jest bardzo dobry pomysł, będę Cię mogła zawsze wiązać na noc u ciebie w pokoju, tak żebyś nie przychodził do mnie rano i mnie nie budził..
- Kushi,,- wyprostował się w końcu- Ale wiesz, że jest już po południu, prawda.?
- Umm.Tak- Odpowiedziałam po chwili zawieszenia.
Szybko spojrzałam w kierunku okna, mówił prawdę.. Słońce świeciło wysoko na niebie..

Soushi ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz