poniedziałek, 22 stycznia 2018

Od Tyve CD Nexarona "Polowanie na lisy"


Zmroziłam mężczyznę wzrokiem, jednak zawinęłam się szczelniej podarowanym mi kocem. Nie był jakoś wyjątkowo przyjemny w dotyku, właściwie to wręcz przeciwnie. Strasznie drapał i gryzł, ale tak jakoś nie będę narzekać. Było mi wyjątkowo zimno, czyżbym straciła aż tak dużo krwi? To raczej nie jest możliwe, tylko kostkę mam poważnie uszkodzoną, cała reszta to nieważne zadrapania i otarcia, przynajmniej jeśli chodzi o obrażenia zewnętrzne. Z tymi wewnątrz mogło być różnie. Nadal nie wiem co z moimi żebrami, niby bolą przy każdym oddechu, ale mam wielką nadzieję, że są tylko stłuczone. Nie zastanawiając się dłużej przysunęłam się bliżej ognia. Ma taką piękną barwę, języki trzaskają wesoło i przeskakują po polanach, siedziałam wręcz zahipnotyzowana, wpatrując się w to niesamowite przedstawienie.
Czułam zmęczenie, spore zmęczenie, powieki powoli opadały obiecując wędrowkę do krainy snów, jednak z całych sił próbowałam trzymać oczy otwarte. Spać na pewno nie pójdę, a już zwłaszcza nie przy nim. Mam okazać kolejną słabość? Już raz go prosiłam, więcej nie będę zdana na jego łaskę. Wystarczy już, że i tak widzi mnie w oplakanym stanie.
- Nie jesteś stąd - mruknęłam bardziej do siebie niż do mężczyzny. Jednocześnie oderwałam kawałek ubrania i rwąc go w paski, przygotowałam prowizoryczne bandaże, by zawinąć kostkę. Bożkiem z pewnością nie był, nie poradziłby sobie sam. Przecież te żałosne imitacje bogów nie wyściubiają swoich zarozumiałych nosów ze świątyń, mało prawdopodobne byłoby spotkać jednego w świecie ludzi i to w nocy na dodatek. Poza tym. W ułamku sekundy przenieśliśmy się cholera wie gdzie i jak daleko od poprzedniego miejsca. Swoją drogą, muszę tego spróbować, ciekawa umiejętność, może dałabym radę wydostać się z tej dziury. Chowaniec więc, tylko jaki? I czy służy komuś? Nie, raczej nie, w każdym razie mało prawdopodobne. Nie wygląda na takiego, a nawet jeśli, to czemu byłby tu sam zamiast zajmować się tą swoją lebiodą? Nawet buty trzeba takiemu wiązać. Przerywając bandażowanie, spojrzałam na mężczyznę. Jak ja mogłam wcześniej nie zauważyć tych jego uszu i ogona?  To przecież z kilometra widać, że nie jest zwykłym człowiekiem, a ja głupia jeszcze prosiłam go o jakąkolwiek pomoc. Gdyby był jednym z ludzi, jakoś przeżyłabym to, cieżko, bo ciężko, ale przełknęłabym to. Ale nie, że też osobą, na którą musiałam wpaść jest stuprocentowy chowaniec, fart stulecia po prostu. Tyle jest ludzi na świecie, miast, państw, a on musiał akurat pojawić się tam gdzie ja. Gorzej chyba być nie mogło. Wtedy nagle, zupełnie jakby jakaś nieznana mi siła chciała mi uzmysłowić, jak bardzo się mylę, przypomniały mi się jego słowa. Zero baru, bezpieczne miejsce i tak dalej, ale ważniesze były dalsze słowa.
Odskoczyłam jak oparzona, czego od razu pożałowałam. Ból w kostce nasilił się, ale jakoś wyjątkowo nie zwracałam na to uwagi. Koc spadł na podłogę, przez co poczulam dodatkowo nocny chłód - To byłeś wtedy ty, prawda? - zmrużyłam niezadowolona oczy. Cudownie, świetnie wręcz. Jak gdyby tego wszystkiego było mało, to jeszcze facet, który właśnie siedział obok mnie, był dokładnie tym, na którego wpadłam w barze i zwrócilam całą zawartość żołądka. Chociaż w sumie nawet to trochę zabawne. Jeśli spytam go jakie wrażenie mu towarzyszyły, będę bardzo nietaktowna? Obrazi się i mnie tu zostawi? Nie byłoby to takie złe, aczkolwiek najpierw wypadałoby dowiedzieć się, gdzie się znajdujemy. Nie chcę później błądzić cholera wie jak długo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz