Książki, notes, czy może raczej pamiętnik jak już wspomniałem, był w takim stanie, że nic nie dało się z nich odczytać, i bynajmniej to nie dlatego, że była noc. Strony zdążyły przegnić i się posklejać, a atrament rozpuścić. Nie będzie z nich nawet dobrej rozpałki. Rzucił je więc na bok...
Kolejne były wszelkiego rodzaju części garderoby. Pomijając już nawet sam stan, w jakim były, a był on opłakany. Dziura na dziurze i stęchlizna mogłyby się wydawać nowym trendem w modzie, gdy na nie patrzeć. Nex jednak sam z siebie nie przepadał za jakąkolwiek formą odzienia. Co za tym idzie w ślad za książkami poleciały bluzy, skarpetki, oczywiście były nie do pary, przeciwdeszczowy płaszcz, bielizna o wątpliwej świeżości, szelki, swetry i parę innych rzeczy, które ciężko było wilkowi prawidłowo nazwać.
Teraz na pokładzie zostały już raczej drobiazgi. Kilka monet, które z zasady nie miały dla wilka wartości, bo większość rzeczy, jakie potrzebował był w stanie zdobyć sam, a to, czego nie był, po prostu sobie brał, bo przecież sprzedawca i tak zaraz o nim zapomni. Nie wyglądały one jednak na tutejsze i zdecydował się je zachować. Rzucił nimi w kierunku reszty znalezisk, ale nim z brzękiem upadły na pokład, zniknęły. Co tam jeszcze było? Łańcuch. Czemu ktoś trzymałby go pośród swoich rzeczy? Sztylet. Pamiątka z podróży? No cóż, była w takim stanie, że nie nadawała się nawet na przycisk do papieru i to by było na tyle. Znaczy prawie.. Raz jeszcze sprawdziwszy worek, na dnie znalazł ładnie zachowany wisiorek, ale nim mógł mu się bliżej przyjrzeć, na pokład wskoczył demon, który przyglądał im się od dłuższej chwili.
- Liczyłem na to, że będziesz mądrzejszy, a może mądrzejsza? - powiedział i splótł ramiona przed sobą, patrząc na stworzenie. W sumie nic o nich nie wiedział poza tym, że polowały na ludzi i bogów. Naturalnie, ponieważ chowańce na ogół byli niewolnikami tych drugich, nie pałały do nich miłością, lecz to jego nie dotyczyło. Zaczął się zatem zastanawiać co zrobić dalej. Nie miał żadnego obowiązku bronić Haku, demon nie stwarzał dla niego żadnego zagrożenia, bo ewakuacja lub ewentualne zabicie go zajmie mu tyle, co pomyślenie o tym, lub nie wiele więcej. Może, więc to wpływ księżyca sprawił, że mimo posiadania możliwości rozwiązania sytuacji w sposób pokojowy zdecydował się postąpić inaczej. Pięści? Czy moc? Jeśli moc to którego poziomu? Poziomu 0? 1? 2 czy może 3? Tego pokroju myśli przemknęły w umyśle wilka i nie było przesadą stwierdzenie, że do całej sytuacji podchodził jak do gry. Po prostu aż tak pewnie się czuł...
- Wiesz... Nie znam tego gościa i nie zależy mi na jego życiu. Zróbmy, więc tak... Rzucę monetą - wyciągnął niby to z powietrza jedną z wcześniej znalezionych monet i obrócił ją w palcach, aby akuma skupił na niej swą uwagę - Jeśli wypadnie orzeł to odejdziesz stąd, a przy reszce zabijesz... Eee... Haku, tak? - dodał chwilę walcząc, aby przypomnieć sobie imię boga wędrowców, a następnie nie czekając na potwierdzenie ze strony stworka, iż przystaje na te warunki, rzucił delikatnie monetą w jego kierunku. Swoją drogą nawet nie wiedział, czy demony potrafiły mówić. Będzie musiał któregoś później "przepytać". Co się tyczyło obracającego się w powietrzu krążka reprezentującego monetarną wartość, to zaznaczył on w powietrzu ładną parabolę i już zaczął opadać. Wtedy jednak ponownie zniknął, lecz nie był to trick wynikający ze światła księżyca w pełni. To, co zaraz też nastąpiło, nie było sztuczką mającą z nim związek. W miejscu, gdzie przed momentem znajdowała się moneta, wytworzył się potężny wiatr, który zdawał się zasysać wszystko do środka "niczego". Mówię "niczego", bo w miejscu, gdzie się on skupiał, nie było widać nic, a co tam trafiało, zdawało się po prostu znikać. Siła ssania była jednak potężna i to do tego stopnia, że rzeczy, które leżał luzem po stronie akumy od razu poderwało w powietrze. Akuma nie był tutaj wyjątkiem, niemal natychmiast stracił równowagę i już miał upaść do przodu, gdy oderwał się pokładu. W popłochu starał się zasłonić ramieniem, ale skończyło się to tym, że po prostu jako pierwsze zostało rozerwane na kawałki przez nic, a demon tylko wył opętańczo w katuszach. Nie trwały one jednak nazbyt długo... Ramię zniknęło w ciągu kilku sekund, a następnie zaczęło wciągać jego głowę. Kawałek po kawałku... Gdy już cała znikła wiatr ucichł tak nagle jak się pojawił, a pozostała część ciała upadła z powrotem z pomocą grawitacji. Na moment można było odnieść wrażenie, że nawet morze ucichło, ale wilk chyba przyzwyczajony już do takich widoków nie czekając, podszedł teraz do jeszcze lekko drgającego w pośmiertnych drgawkach ciała i zaczął je oglądać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz