niedziela, 7 stycznia 2018
Od Hibikiego CD Asami "Kropla krwi tego czego nie ma"
Tułałem się już jakiś miesiąc po tych nieszczęsnych wzgórzach. I za nic, powiadam za nic nie mogłem znaleźć tego przeklętego demona. Koleś miał informacje, które pomogły by mi wyjaśnić parę spraw, a le ten robak ukrył się gdzieś tak, że nie mogłem go znaleźć. Pewnie wpełzł w jakąś szczelinę i teraz trzęsie portkami ze strachu, o ile w ogóle je posiada.
Z głośnym westchnięciem stanąłem na kolejnym szczycie, kolejnego wzgórza. Widok jednak, który się tu rozciągał, nieco mnie zaskoczył. Stałem naprzeciwko wielkiej kamiennej bramy tori. Od niej prowadziła dróżka wysypana drobnymi kamieniami. Kończyła się dopiero tuż przy wejściu do świątyni. Gdy podszedłem bliżej mogłem dowiedzieć się, że jest to świątynia bóstwa miłości.
Nie wiem co mi strzeliło do głowy, żeby pójść na tył świątyni. Może skusił mnie słodki zapach kwitnących kwiatów, a może inna tego typu rzecz. Dość, że gdy położyłem dłoń na płocie, usłyszałem jak ktoś zapytał mnie, ostrym, nieznoszącym sprzeciwu głosem.
- Kim jesteś? - było to bóstwo tej świątyni. Tego byłem pewien. Chwilę stałem zastanawiając się nad odpowiedzią
- Może znasz mnie, a może nie… W twoim świecie jestem zapewne nieistotną osobą. Nawet nie próbuj zaprzeczyć, bogini. To widać po oczach. Jeszcze mnie nie oswoiłaś. Na razie nic dla ciebie nie znaczę.
To mówiąc spojrzałem na nią spod kaptura. Była ładną boginią. Zresztą jest patronką miłości więc….
Miała średniej długości blond włosy i jasną cerę. Długie rzęsy kładły cienie na piękne, duże, błękitne jak niebo o poranku oczy. Była ideałem dla większości mężczyzn. Drobna postura i to spojrzenie. Takie trochę władcze. Ale jednocześnie osoba patrząca na nią, miała wrażenie, że naprawdę nie trzeba było się starać, aby ją zniszczyć. I tak staliśmy naprzeciwko siebie. Ona skąpana w promieniach zachodzącego słońca, a ja już skryty w cieniu nocy.
< Bogini? >
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz