niedziela, 21 stycznia 2018

Od Tyve CD Nexarona "Polowanie na lisy"


Do domu chcę, jak najszybciej, to wszystko jest jakieś cholernie dziwne i męczące. Przecież tyle już idę, już dawno powinnam była wyjść z tej zakichanej uliczki, podczas gdy wydaje mi się, że z każdym kolejnym krokiem, zamiast przybliżać, to oddałam się od celu. Zupełnie jakby właśnie ta uliczka i cały otaczający mnie świat sprzymierzyli się przeciwko mnie i jakimś magicznym sposobem przenosiły mnie, gdy tylko udało mi się zbliżyć choć trochę. Jakbym z każdym krokiem w przód, robiła dwa w tył. Takim oto sposobem byłam zmuszona ciągnąć i powtarzać tą jakże mozolną wędrówkę chyba po milion razy, a z każdym następnym atmosfera gęstniała coraz bardziej. A ja coraz bardziej wyczuwałam czyjąś obecność, tym razem nie były to już tylko wymysły, które podsuwała mi moja wyobraźnia. Walące serce piersi coraz pewniej mi mówiło, że ktoś tam jednak chyba jest. Coraz mniej mi się to wszystko podobało, od długiego czasu się tak nie czułam, o ile w ogóle kiedykolwiek. Jak zwierzyna łowna podczas polowania płoszona przez nagankę i kierowana dokładnie tam, gdzie chce myśliwy. Do paszczy głodnego lwa, w kozi róg, skąd nie będzie miała już żadnej, nawet najmniejszej szansy na ucieczkę. Analizowałam swoje patowe położenie, nie mogło być przecież tak beznadziejne, jak się wydawało na pierwszy rzut oka. No bo co z tego, że jestem pijana, w ludzkim świecie, na ulicy, gdzie panuje kompletna, nieprzenikniona ciemność. Muszą być przecież jakieś pozytywne aspekty. Chociażby, no sama nie wiem, spacer na świeżym powietrzu? Wyjścia miałam dwa, mogłam albo się poddać od razu na starcie, co oczywiście nie wchodziło w rachubę, albo zacząć walczyć. Tylko jak walczyć z czymś lub kimś, kogo się nawet raz na oczy nie widziało? Tyve myśl, przecież z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, z każdej. Ale jakie? 
Stanęłam w miejscu i upadłam na kolana. Aktualnie nic więcej nie mogłam zrobić, nieważne jak bardzo próbuję, nie jestem w stanie opuścić tej cholernej uliczki. Mogłabym próbować zawrócić, ale skoro ktoś nie chce mnie wypuścić, to najprawdopodobniej tylko straciłabym niepotrzebnie siły. Gdybym tylko oszczędziła sobie ten ostatni kufel piwa, wszystko potoczyłoby się inaczej. Zastrzygłam wyraźnie uszami z niezadowolenia i położyłam je po sobie zła. Kiedyś jak byłam mała, mama opowiadała mi pewien wierszyk, na samo wspomnienie uśmiechnęłam się. Tylko jak on leciał? Ach tak. Rudy ojciec, rudy dziadek, rudy ogon, to mój spadek. A ja jestem rudy lis, zmykaj stąd, bo będę gryzł. Właśnie, najlepszą obroną jest atak - Słyszałeś? - krzyknęłam dość głośno, jednak nie podniosłam się z ziemi. Przysłuchiwałam się z uwagą lekkiemu echu, a gdy umilkło całkiem, kontynuowałam - Jestem rudy lis, zmykaj stąd, bo będę gryzł! - nie będzie mi żaden ludzki, bądź nie do końca ludzki pomiot bawił się moim kosztem, kosztem wspaniałej Tyve. Być może miał chwilę swojej chwały, niech się cieszy, ale ta chwila właśnie bezpowrotnie dobiegła końca - Będę powoli liczyła do dziesięciu, a każda kolejna cyfra oznacza ilość kawałków, na które poćwiartuję twoje marne szczątki. Ale że jestem litościwa i miłosierna, to zacznę liczyć od jednego. Dzięki temu masz szansę wyjść z tego cało, tylko i wyłącznie z lekkim uszczerbkiem na zdrowiu, mam nadzieję, że się cieszysz - Położyłam dłonie na kolanach i zamknęłam oczy. I tak do niczego mi się nie przydawały, za ciemno było, a dzięki temu mogłam skupić się na innych zmysłach. Nikt nie jest nieomylny, w końcu popełni jakiś błąd, a ja to z pewnością usłyszę. I bez skrupułów wykorzystam przeciwko niemu - Raz i dwa, zabawa trwa - pierwsze słowa wyliczanki opuściły moje usta. Odczekawszy chwilę, nie zauważyłam żadnej różnicy, szelestu, niczego. Jednak nadal czułam ten palący wzrok na sobie, dlatego niczym się nie przejmując, kontynuowałam - Trzy i cztery, czy słyszysz te szmery? Pięć i sześć, nie daj się zwieść - dałam mu tyle czasu, a on dalej czeka, czyżby samobójca? Do tej pory nie wykonał żadnego ruchu, zero sygnałów o nieproszonej obecności, mimo że powinien już dawno to zrobić, żeby mnie jeszcze bardziej nie rozzłościć. Bo zła Tyve to niebezpieczna Tyve, nie jeden przekonał się o tym na własnej skórze.
- Nie każ mi liczyć do końca - przerwałam rymowankę głosem rozkapryszonej dziewczynki, która nie dostała nowej lalki i powolnymi ruchami wstałam - Nie chcę być aż takim potworem, jak tak dalej pójdzie, to mnie do tego zmusisz, a wtedy całe moje opanowanie trafi szlag.
Nex?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz