Cała ta rozmowa z bogiem lenistwa wydawała się być smutna, przepełniona goryczą, pozbawiona chęci do życia. Jednak jego ostatnie słowa, wywołały u mnie coś dziwnego.
- Ładną polankę sobie upatrzyłaś, rzeczywiście, spokojnie tu i miło. Można pomyśleć. Poczekać. Odpocząć.
- Od razu skojarzyła mi się ze mną, oraz do tego za co jestem odpowiedzialna. Może też powinieneś, nie wiem czy to przyniesie jakikolwiek skutki, ale...
- Zobaczymy Kushino- przerwał mi, biorąc głębszy wdech- Jedyne co jest do mnie podobne, to kot. Zwierze śpi cały dzień, czasem chce mu się jeść, oraz robi przy tym kompletnie nic. Taki leniwiec.
- To spraw sobie takiego, powinno Cię to jakoś odciągnąć czy coś..
- Mam ich multum, ale dziękuje za chęci- Pomachał mi ręką, aby po chwili udać się najwidoczniej w drogę powrotną, do swojej świątyni- Do później, może jeszcze tutaj wpadnę.
- Do zobaczenia- pomachałam mu, śledząc go do momentu, aż nie zniknął mi z oczu.
~~~*~~~
Minęło kilka dni od czasu mojej rozmowy z bożkiem, nie widziałam go aż do dzisiaj. Szczerze mówią trochę się zaniepokoiłam. Aktualnie przebywałam w mieście ze swoim chowańcem Soushim, pomagał mi robić zakupy do świątyni. Już wracaliśmy w drogę powrotną, kiedy to moją uwagę przykuło jedno ze stoisk. Wyglądało nietypowo, ludzie byli przebrani za koty. Sprzedawali dziwne rzeczy i ubrania. Zaciekawiona podeszłam bliżej, by popatrzeć na nie jeszcze kilka chwil. Tam ujrzałam jedną bluzę z napisem "Kocham Koty" Od razu na myśl przyszedł mi bóg lenistwa, który wspominał że miał multum kotów. A jego styl ubierania pasował wręcz idealnie do mojego znaleziska. Szybkim gestem przyzwałam chowańca, dzięki czemu mogłam się go poradzić. Po krótkim zastanowieniu kupiliśmy owe odzienie i wróciliśmy do naszego wymiaru. Szczerze to dalej nie wiedziałam, skąd soushi miał ludzką walutę, ale to raczej rozmowa na inny temat. Teraz ważniejsze było danie prezentu. Po rozpakowaniu wszystkich zakupów ruszyłam wolnym krokiem na swoją polankę, mając nadzieje że znajdę tam boga. Nawet jeśli by go tam nie było, to poszukanie go nie powinno być dla mnie problemem. W końcu świątynie nie są chyba położone tak daleko od siebie. W ostateczności spytam naszego stwórce, on wie wszystko. Tak, to był plan. Po dotarciu na polankę rozejrzałam się, niemalże od razu zauważyłam poszukiwaną osobę. Czyli jednak otrzymał obietnicy sprzed kilku dni. Z delikatnym uśmiechem na ustach ruszyłam w jego stronę. Byłam ciekawa jego reakcji.
Katamaran>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz