poniedziałek, 15 stycznia 2018

Od Kushiny CD Soushiego "Gasnący Płomień"


Cała ta akcja z wczoraj wywarła na mnie dosyć duży szok. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Mój chowaniec.. Ugh, to niedopuszczalne i obrzydliwe. Zakaże mu pić jak nic z tych swoich przemyśleń wyrwał mnie gest. Szybki pocałunek w mój policzek, odwróciłam się odruchowo. Moje oczy natrafiły na rozbawionego chowańca, który chyba wydawał się świetnie bawić z zaistniałej sytuacji.
- Co Cię tak bawi? - spytałam krzyżując ręce na piersiach.
- Chciałbym się o coś zapytać.. - spojrzał na mnie- Czemu się do mnie nie odzywasz, myślałem że już wszystko między nami dobrze.. Przeprosiłem- położył uszy po sobie.
Tu wzięłam głębszy oddech aby zastanowić się nad możliwą odpowiedzią. Nie chciałam się niepotrzebnie kłócić, ani wracać tematem do tamtej sceny.
- Po prostu- zaczęłam- Zauważyłam, że bolała Cię głowa, więc starałam się za bardzo nie wydawać z siebie głosu. Uznałam, że najlepiej będzie jakbyś sobie odpoczywał i dzisiaj nic nie robił- wzruszyłam lekko ramionami, ruszając do drzwi.
- Oj.. Kushi..- usłyszałam jego głos, oraz kroki tuż za mną- Ze mną wszystko dobrze, nie musisz się przejmować- zaśmiał się cicho.
- Mimo tego, możesz sobie odpocząć. Daje Ci wolne, tym samym wychodzę do miasta.. Oraz nie, nie będziesz miał okazji do odzyskania swojego miecza, ponieważ zabieram go ze sobą- skinęłam, stając przed swoją sypialnią- Możesz w domu robić, co tylko chcesz. Nie porozwalaj tylko niczego.
- No.. Dobrze bogini, co tylko sobie zażyczysz.. Będę dzisiaj siedział i odpoczywał- wyrecytował.
- No.. I o to chodzi- tu uśmiechnęłam się, wchodząc do środka.
Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do szafy, tam miałam schowany miecz chowańca. Wzięłam go w dłoń, a potem przewiązałam ozdobnym paskiem kilka razy, chciałam się upewnić że aby na pewni mi nie wypadnie podczas podróży do miasta. Po kilku testach przewiązał go sobie przy biodrze. Przeszukałam również stolik w poszukiwaniu obecnej waluty.. No gdzie ja to.. O! Mam, już myślałam, że zgubiłam. Nie ukrywam, to by dopiero było, chyba sama strzeliłabym sobie w twarz. Po ogarnięciu swoich ciuchów wyszłam z pokoju, Soushiego nie było tam gdzie go ostatnio zostawiłam. Uznałam to za dobry znak, chyba serio zastosował się do mojego polecenia. Jednakże, przed wyjściem rzuciłam mu krótkie "Wychodzę" Droga do miasta była jak zawsze piękna i usiana różnościami. W samym centrum działo się dużo, ciągle ruch i ruch. Gdyby nie fakt, że nauczyłam się schematu wcześniej, to pewnie bym się zgubiła. Przez co nie wróciłabym do domu na czas. Chodzenie po tutejszych sklepach też nie należało do łatwych, bowiem nie wiedziałam że tak dużo rzeczy może mi wpaść w oko. Ale w końcu zdecydowałam się na małą odmianę a mianowicie coś co w Japonii nazywali kimonem. Na tej jednej pani wyglądało to na prawdę ładnie. Po drodze zaszłam do jeszcze innego sklepu, tam w oko wpadły mi ładne rękawiczki. Od razu przypomniałam sobie o moim chowańcu, bez namysłu kupiłam mu je. Potem zdecydowałam się w końcu na powrót do świątyni. Kiedy tylko przekroczyłam próg, zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu mojego chowańca. Miałam dwie opcje, jeśli by spał to bym mu postawiła na stoliku w jego pokoju. Jeśli by jednak był obudzony, to wręczyłabym mu to osobiście.

Soushi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz