środa, 31 stycznia 2018
Od Tyve CD Nexarona "Polowanie na lisy"
Prostak i buc, zwykłe ścierwo, na dodatek ślepe. Tak, te określenia pasowały idealnie. No bo niby gdzie ja nie jestem kobietą? To, że jestem niska, nie oznacza, że jestem dzieckiem — Odezwał się prawdziwy facet — burknęłam pod nosem. No bo co? Włosy dłuższe niż u niejednej panienki, wzrok maślany, jak u jakiegoś cielęcia, rysy twarzy z resztą też jakoś bardziej kobiece. Gdyby nie jego głos, słyszany, gdy tylko otwiera paszczę i postawna sylwetka, można by stwierdzić, że jest, co prawda niezbyt urodziwym, ale nadal jednak przedstawicielem płci pięknej.
Skrzyżowałam ręce na piersi i popatrzyłam spod przymrużonych powiek na tego bezczelnego delikwenta — Nie musiałbyś się aż tak męczyć moim towarzystwem, gdybyś zrobił to, o co prosiłam. A prosiłam, żebyś mnie zaprowadził do jakiegoś baru, a nie zabrał na jakieś zadupie — warknęłam na niego, nie przejmując się swoim nie najlepszym stanem. Prawda, śmierdziałam okropnie i wręcz cała lepiłam się z brudu. Kąpiel byłaby zbawienna. No ale jeszcze ta przeklęta kostka, mimo że zabandażowana, to nie dawała mi spokoju. Zupełnie jak między młotem a kowadłem. Tak źle i tak niedobrze.
- Obejdzie się, łaski mi nie musisz robić — wstałam i zmierzyłam go jeszcze raz wzrokiem — idź już lepiej panie czyścioszku, bo jeszcze oddychaniem tym samym powietrzem co ja się wybrudzisz, albo jakieś choróbsko złapiesz — rzekłam z przekąsem do niego. Kto jak kto, ale akurat ja rozumiem, że u niego zmysł powonienia jest wyostrzony i co to tak naprawdę znaczy, jednak nie musi tak ostentacyjnie zwracać mi uwagi, że śmierdzę. Nie świadczy to o nim najlepiej.
Powolnym krokiem ruszyłam do wyjścia i usiadłam na świątynnych schodach. Nocne powietrze było dość rześkie, oparłam łokcie na kolanach, a twarz na dłoniach. Sprzyjało to rozmyśleniom.
Weszłam z powrotem do względnie ciepłego pomieszczenia. Uspokoiłam się nieco i przemyślałam dokładnie swoją sytuację. Najgorsze było to, że nie miałam pojęcia, gdzie jestem. Bez tej cholery, raczej sama nie wrócę, a jeśli nawet to zajmie mi to wieki. No, chyba że jakimś cudem uda mi się niepostrzeżenie opanować sztukę teleportacji. A ja jestem za młoda i zdecydowanie zbyt cudowna, by umierać w jakiejś głuszy. Jeszcze tyle do zrobienia przede mną, tyle alkoholu do wypicia i tyle miejsc, w których wypada jeszcze nieco narozrabiać. Właśnie dlatego w ramach wyjątku postanowiłam nieco spuścić z tonu. Przepraszać nie zamierzam, aż tak nisko to nigdy nie upadnę, jednak być odrobinę milszą nic nie szkodzi. Czas, aby świat poznał nową Tyve, słodką i uroczą. Chwyciłam końcówkę swojego ogona i przyciągnęłam do siebie, przytulając się do niego. Drugą dłonią odgarnęłam włosy padające mi na twarz i założyłam je za ucho. Powłóczystym spojrzeniem pobieżnie przeleciałam po całym pomieszczeniu, po czym zatrzymałam się na mężczyźnie. Szybko jednak spuściłam wzrok na ziemię. Policzyłam do trzech i odezwałam się, głosem, który kompletnie do mnie nie pasował, tak jakbym miała rozdwojenie jaźni i zamiast prawdziwej mnie mówiła zupełnie inna osoba. Przynajmniej według mojej skromnej opinii, no ale faceci lubią takie bajery.
- Jeśli jest taka możliwość, to z chęcią skorzystam z miski z wodą, oczywiście, jeśli oferta jest nadal aktualna — wewnątrz mnie szalała burza, czułam, jak ciśnienie mi się podnosi, a ja sama nakręcałam się swoimi myślami, co nie pomagało mi utrzymać spokoju, jak i maski uprzejmości. Jeżeli ten idiota się nie zgodzi, to trafi mnie szlag na miejscu. A całe to pomieszczenie zmieni się w istne pobojowisko, w końcu nie pozwolę, aby moje dobre maniery poszły na marne.
Nex?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz