W krainie bogów wydawało się teraz tak cicho z powodu nadchodzącego festiwalu w świecie ludzi. Jednak ta cisza do końca nie była taka zła, wystarczyło że wyszłam nad jeziorko które znajdowało się zaraz koło mojej świątyni, a humor od razu się poprawiał. Jako nowe bóstwo nie miałam za wiele wiernych co za tym szło brak modłów do spełnienia. Jedyna tabliczka która pojawiła się była prośbą starszego mężczyzny o to, żeby połów był udany. Spełniając jego prośbę kolejny dzień zapowiadał się tak samo. Zamoczyłam stopy w jeziorze i pomału przesuwałam nią na zmianę zataczając kółka, od czasu do czasu jedna z ryb podpływała i ocierała się o mnie. Uśmiechnęłam się lekko, po czym stwierdziłam że nie mogę dalej spędzać tak kolejnych dni bo ani nie zapoznam żadnego innego bóstwa, ani nie znajdę chowańca a już na pewno nie zdobędę wiernych. Nie zastanawiając się dłużej przeniosłam się do świata ludzi. Znalazłam się na jednej z zatłoczonych ulic, momentalnie uciekłam w boczną alejkę żeby nikt mnie nie zdeptał. W tym samym momencie zostałam popchnięta przez mężczyznę w garniturze, który rozmawiał przez telefon i pruł przed siebie nie patrząc wokoło na ludzi. Gdy już miałam wylądować na rękach, zostałam złapana za ramię i pociągnięta do góry.
- Uważaj jak chodzisz... - usłyszałam męski głos, a po chwili śmiech kilku osób
- Yo, zostaw ją! Jeszcze ktoś się doczepi, że podrywasz lub nękasz gimnazjalistkę. Wystarczająco masz problemów - rzuciła brunetka, która stała obok chłopaka mierząc mnie od stóp do głów - Chodźmy bo nam zaraz pociąg ucieknie! - zawołała do reszty grupki, która stała za chłopakiem śmiejąc się
Chłopak jeszcze raz mnie pouczył żebym patrzyła gdzie chodzę tym razem się uśmiechając i poklepał mnie po głowie
Po ich odejściu poczułam lekki chłód, jednak również złość że zostałam wzięta za jakąś gimnazjalistkę. Chociaż to było miłe, że przez przypadkowe wpadnięcie na siebie zostałam chociaż przez chwile zauważona. To przykre, że ludzie tak szybko o nas zapominają i nie dostrzegają, jednak w tym też jest plus. Odbiłam się od ziemi i wylądowałam na dachu. Teraz wystarczyło dostać się do parku w którym miał się odbyć festiwal. Chwilę zajęło mi przeskakiwanie z budynku na budynek, jednak wreszcie zobaczyłam bramę z nazwą parku. Zeskoczyłam na chodnik i powoli ruszyłam wzdłuż alejki przyglądając się jak na wzgórzu ludzie rozstawiają namioty, z czym sprawnie się uwinęli. Nocny festiwal uważam za rozpoczęty. Nie musiałam długo czekać aż ludzie dosłownie wyrośli jak spod ziemi. Z każdej budki sprzedawcy zachęcali do kupienia ich rzeczy, wzięcia udziału w konkursach i zabawach. Przeciskając się przez tłum w międzyczasie przeplatałam z włosów warkocza, żeby przez przypadek nie zostać nadepniętą. Mój wzrok zatrzymał się na stoisku ze złotymi rybkami. Starszy mężczyzna siedział na skrzynce i czekał, aż jakieś dzieciaki wreszcie do niego podejdą i dadzą mu zarobić. Chwyciłam zza czerpak, momentalnie wzrok mężczyzny podniósł się na mnie.
- Pierwszy raz za darmo, dopóki sieć(?) nie zostanie zniszczona - powiedział podając mi małą miseczkę na rybki
Uśmiechnęłam się i będąc gotowa zamachnęłam się. Wystarczył jeden ruch, a złota rybka wylądowała w miseczce. Mężczyzna mi pogratulował, jednak po jego minie widziałam lekkie zawiedzenie był pewny ze materiał zostanie zniszczony i zapłacę za kolejny. Kolejny raz się zamachnęłam i znowu kolejny, raz za razem aż wreszcie w mojej misce brakowało miejsca na rybki i poprosiłam mężczyznę o kolejną. Omal oczy mu nie wyszły, tak zaskoczony wpatrywał się we mnie. Tymi swoimi popisami ściągnęłam do jego budki sporą ilość ludzi, jednak ci również skupiali wzrok na mnie od czasu do czasu pogwizdując. Kilka dzieci do mnie podbiegło przykucając i prosząc o złotą rybkę, bo im nigdy nie udało się złowić. Przekazałam całą zdobycz dzieciakom, które z radością pobiegły do swoich rodziców, którzy w podzięce skinęli głowami.
- Sostzycko, jesce dwe rypki zostaly! - powiedział chłopiec, który nie miał kilku zębów
Spojrzałam się na sprzedawce, który zrezygnowany pokiwał głową i kiwnął żebym robiła swoje. Zamachnęłam się tym razem dość mocno, tak że ochlapałam osobę stojącą za mną.
A po czym wiedziałam, że kogoś ochlapałam? Chyba osoba której coś przeszkadza nie zaczyna warczeć od tak. Obróciłam się w stronę chłopaka, któremu przez to że go ochlapałam włosy opadły mu na oczy całkowicie zasłaniając widok. Powoli podniósł dłoń odgarniając włosy, gdy nasze oczy się spotkały. To było dziwne, że nie wyczułam wcześniej innego Boga. Akurat od niego dość przytłaczająca energia emanowała.
- Ja przepraszam - odstawiłam miskę i siatkę szybko znajdując się koło poszkodowanego
<Letho? *rzuca ręcznik*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz